Na klatce schodowej w bloku, gdzie mieszkają zaatakowani Ukraińcy, pojawiły się też obraźliwe napisy. "Podpalono nasz dom, czujemy się zagrożeni" - piszą mężczyźni. Jak podaje TVN24, sprawa trafiła do prokuratury. Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych opublikował treść listu, jaki wystosowali Ukraińcy. "Przyjechaliśmy tu 'za chlebem', ale nie chcemy go za darmo" "Do naszego mieszkania wrzucono zapaloną butelkę z benzyną" - czytamy. "Mogło spłonąć nasze mieszkanie (...) Przyjechaliśmy z Ukrainy, gdzie trwa wojna i kryzys gospodarczy, a wielu ludzie nie ma pracy i nie ma pieniędzy na utrzymanie swoich rodzin" - piszą Andrzej, Bogdan i Witalij. "Polacy budują za granicą, a my wraz Turkami budujemy dla was stację metra przy ul. Górczewskiej. Przyjechaliśmy tu 'za chlebem', ale nie chcemy go za darmo" - przekonują. Mężczyźni zwracają uwagę na to, że płacą w Polsce podatki. "Dlatego nie rozumiemy powodu, dlaczego jesteśmy obrzucani wyzwiskami, nasze drzwi i ściana wokół nich zostały pomalowane sprayem, a nasze drzwi obficie oplute. Podpalono nasz dom, czujemy się zagrożeni" - kontynuują. Ustalenia policji Sprawą zajmuje się Komenda Rejonowa Warszawa-Wola. Jak wyjaśnia Marta Sulowska z policji, w dniu, kiedy funkcjonariusze otrzymali informację o incydencie, osoby zainteresowane były pod wpływem alkoholu, dlatego oględziny przeprowadzono następnego dnia. Według relacji sąsiadów, z którymi rozmawiał TVN24, w mieszkaniu często miało dochodzić do głośnych imprez zakrapianych alkoholem. Ustalono ponadto, że butelka, o której mowa w wywieszonym na drzwiach liście, została wrzucona przez okno i zawierała nieznaną ciecz, ale nie płonęła. Nie doszło do pożaru i nikt nie został ranny. Za akty przemocy i gróźb do osób ze względu na ich przynależność narodowościową grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.