Jak ustalili policjanci, 80-latka pojechała do banku po pieniądze. - Wyjęła ze swojego konta 3500 zł. 2000 zł schowała do koperty i włożyła do podręcznej torebki. Mniejszą kwotę włożyła tam luzem, ponieważ wiedziała, że za chwilę będzie robiła zakupy. Z banku na osiedle samochodem przywiózł ją syn. Kobieta postanowiła jeszcze wstąpić do pobliskiego sklepu. Tam zarobiła zakupy. Podchodząc do kasy, wyjęła zwitek banknotów z torebki. Zapłaciła i całą resztę włożyła do kieszeni w torbie z zakupami. Następnie ruszyła do mieszkania - zrelacjonowała policja. Kilka metrów przed klatką podszedł do niej mężczyzna, który zaoferował jej pomoc, pytając, na którym piętrze mieszka seniorka. Kobieta odpowiedziała, że na piątym. - 35-latek niby nacisnął guzik w windzie, po czym stwierdził, że winda nie działa i że wniesie zakupy na górę. Staruszka uznała to za bardzo miły gest. Mówiła, że mężczyzna szedł szybko po schodach. Można powiedzieć, że wbiegł na górę. Po czym chwilę poczekał, aż ona wejdzie, pożegnał się i szybko poszedł na dół - przekazała KSP. Podczas wykładania zakupów okazało się, że z kieszeni torby zginęło 1500 zł. Pokrzywdzona poinformowała syna, że została okradziona, a następnie wezwała policjantów, którzy ustalili, że sprawcą był 35-latek mieszkający w Ursusie. Podejrzany trafił do policyjnego aresztu. Usłyszał zarzuty, za które sąd może go skazać na pięć lat więzienia.