Wraz z nim przed sądem zasiadło dzisiaj 41 innych osób. To największa tego typu sprawa w Polsce. Członkom gangu zarzuca się, że w latach 1994-2000 przemycili około 2,5 tony kokainy wartej około 700 mln dolarów. Według prokuratury, "mózgiem" grupy był Tadeusz S., który do dziś przebywa za granicą, gangiem zaś rządziła jego żona. Grupa miała międzynarodowy charakter, gdyż zaangażowane były też osoby z Peru, Chile, Kolumbii. Ponadto osoby, które załatwiały fałszywe dokumenty. Na ławie oskarżonych zasiadł także Leszek D. ps. Wańka, uważany za jednego z bossów mafii pruszkowskiej - którego prokuratura oskarża o finansowanie narkotykowego procederu. Dzisiejsze uniewinnienie "Wańki" nie oznacza, że wyjdzie on na wolność, ponieważ jest oskarżony także w procesie tzw. gangu pruszkowskiego, który ruszy w połowie września. Prokurator żądał dla niego 8 lat pozbawienia wolności. Wśród oskarżonych znalazł się także Marek S., który jest oskarżony w procesie "Krakowiaka". Sąd odczytywał sentencję wyroku (czyli orzeczenie o tym, jakie kary otrzymują poszczególni oskarżeni) przez trzy godziny, po czym ogłosił półgodzinną przerwę. Po jej zakończeniu sąd przedstawi uzasadnienie wyroku. Możliwe, że potrwa to aż do wieczora. 41 osobom, w tym pięciu kobietom, postawiono ok. 130 zarzutów. Pierwsze zatrzymania w tej sprawie nastąpiły już w 1999 r. Akt oskarżenia liczy prawie 300 stron, a jego sporządzenie możliwe było dzięki zeznaniom m.in. świadków koronnych. W tym procesie świadków takich będzie pięciu. Oskarżonym zarzuca się m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej, nielegalny handel kokainą, nielegalny przewóz kokainy oraz fałszowanie dokumentów. Padały głównie wysokie wyroki, ale dotyczą one przede wszystkim kurierów. Najwyższa kara orzeczona do tej pory w procesie gangu to 12 lat więzienia. Przed rozpoczęciem rozprawy pojawiła się nowa okoliczność - niedawno Sąd Najwyższy odpowiadał na pytanie prawne sądu z Wrocławia w sprawie przemytu narkotyków. Pytanie dotyczyło tego, czy według polskiego prawa przemytem narkotyków jest także przewożenie ich między dwoma obcymi krajami, a nie tylko ich wwóz do Polski. Sąd Najwyższy odpowiedział, że jedynie wwóz do Polski może zostać uznany za taki przemyt. Proces prowadzony jest w specjalnie na ten cel zaadaptowanych koszarach wojskowych jednostek nadwiślańskich na warszawskim Bemowie. Procesowi od początku towarzyszą nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Każdego wejścia na sale strzegą uzbrojeni strażnicy i wykrywacze metali. Oskarżeni siedzą w salach pooddzielanych od siebie szybami kuloodpornymi. Na salę nie można wnosić żadnych podejrzanych przedmiotów. Zakaz obejmuje nawet telefony komórkowe. Każdy na sali rozpraw zaopatrzony jest w specjalny identyfikator ze zdjęciem. Budynek otoczony jest przez kordon policji i jednostek specjalnych. W sumie bezpieczeństwa pilnuje około 200 funkcjonariuszy.