W ubiegłym roku Wanda Traczyk-Stawska apelowała, że pomnik "Polegli Niepokonani" na cmentarzu Powstańców Warszawy potrzebuje krzyża. Na kurhanie na którym stoi w 1945 r. złożono prochy ponad 50 tysięcy mieszkańców stolicy poległych i zamordowanych podczas powstania warszawskiego. - Jedną z największych potrzeb tego cmentarza jest krzyż położony tu na kurhanie. Nie widzicie go, bo jest zasłonięty. Ale on musi tu leżeć, albo ja się tu położę. Tu leżą prochy ponad 50 tys. ludzi - wojsko, ludność cywilna, niemowlaki, starcy - razem. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek wchodził tu i bezcześcił to miejsce - ponowiła swój apel Traczyk-Stawska. "Mówi do pana żołnierz powstania" Podkreślała, że "jest w sporze z panem wojewodą" Konstantym Radziwiłłem. - Pisałam ja, pisał pan prezydent. Prosiliśmy, żeby ten krzyż tutaj był położony, bo on jest niezbędny. Krzyż został położony tam, gdzie jest niczyje miejsce - dodawała. - A my już ustaliliśmy z panem prof. Zemłą (Kazimierzem Gustawem, autorem pomnika - red.), że to jest jego teren, bo to jest rzeźbiarz, który ma prawa autorskie. Panie wojewodo - położymy ten krzyż, mimo, że pan swój postawił i wydał pieniądze na ten krzyż. Mówi do pana żołnierz powstania warszawskiego w służbie. Mam prawo żądać - kontynuowała. - To są moi najbliżsi. Jestem bardzo stara i bardzo zmęczona, ale dzisiaj mam 17 lat od nowa i nie ustąpię. Jeśli pan nie ustąpi, to ja się tu położę - podsumowała. Wojewoda jest prawnym opiekunem Cmentarza Powstańców na Woli. Jednak z przemowy żołnierki wynika, że krzyż stanął w innym miejscu niż to, o które apelowała.