Jak powiedziała dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Ewa Gawor, w ub. tygodniu - zanim decyzję o zamknięciu tych sklepów podjął główny inspektor sanitarny - miasto przygotowywało się do podobnej akcji. Eksperci m.in. z Izby Skarbowej, Inspekcji Handlowej, Sanepidu, Komendy Stołecznej Policji, Straży Miejskiej oraz urzędnicy ratusza dokonali analizy obowiązującego stanu prawnego i starali się opracować opinię prawną, która pozwoliłaby prezydentowi miasta Hannie Gronkiewicz-Waltz podjąć działania zmierzające do zamknięcia sklepów z dopalaczami. Planowano wykorzystać te same zapisy ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, z których GIS skorzystał w weekend. Planowano też powołać się na rozporządzenie Parlamentu Europejskiego, w którym żywność i środki spożywcze zdefiniowane zostały nie tylko jako produkty przeznaczone do spożycia przez ludzi, ale także te, których spożycia przez nich można się spodziewać. Jak dodała Gawor, w związku z akcją GIS miasto swoje działania zawiesiło. Z informacji przedstawionej przez dyrektora Biura Polityki Zdrowotnej Urzędu Miasta Dariusza Hajdukiewicza wynika, że w warszawskich szpitalach leczone były osoby zatrute dopalaczami. W ostatnim kwartale w siedmiu miejskich placówkach było ich 11, w tym troje dzieci. Dyrektor Biura Działalności Gospodarczej i Zezwoleń Joanna Tymińska przekonywała, że miasto dużo wcześniej rozpoczęło walkę z handlem dopalaczami. W czerwcu br. wiceprezydent miasta Andrzej Jakubiak skierował do zarządów dzielnic pismo z prośbą o umieszczanie w nowo zawieranych umowach najmu miejskich lokali użytkowych klauzul, które pozwalałyby na wypowiadanie tych umów ze skutkiem natychmiastowym, gdyby w lokalu sprzedawane były dopalacze. Ostatecznie sprawę odgórnie uregulowało wydane w piątek zarządzenie prezydenta miasta. Tymińska podkreśliła, że na podstawie obowiązujących przepisów miasto nie mogło wydać po prostu zakazu handlu tymi substancjami. - Uchwałę taką przyjęła rada miasta Zgierz. Ze względu na brak podstaw prawnych do jej wydania uchylił ją wojewoda łódzki - przypomniała. W ubiegłym tygodniu radni zwrócili się do Hanny Gronkiewicz-Waltz o informację na temat handlu dopalaczami w Warszawie, a do Sejmu zaapelowali o "niezwłoczne podjęcie działań systemowych skutecznie zakazujących sprzedaży tzw. dopalaczy". Podczas czwartkowej sesji wiceprzewodnicząca rady miasta Ligia Krajewska (PO) przekonywała, że w walce z dopalaczami skuteczna może być tylko profilaktyka. - Profilaktyka jest tym, co proponujemy w zajęciach pozalekcyjnych i pozaszkolnych. Dziecko z zainteresowaniami nie ma czasu sięgać po dopalacze - argumentowała. Odpowiadając jej kandydatka na prezydenta miasta radna Katarzyna Munio (niezrzeszona) powiedziała, że wcześniej Krajewska powinna wpłynąć na dyrektorów szkół, by ci znieśli opłaty za korzystanie z wybudowanych za pieniądze miasta sal gimnastycznych. - Dziś zajmujące się dziećmi organizacje pozarządowe płacą za korzystanie z tych obiektów 150 zł za godzinę - mówiła. Radny PiS Stanisław Wojtera przekonywał z kolei, że dopalacze to "margines życia społecznego", a prezydent miasta powinna wykazać się taką samą determinacją w walce ze sprzedażą nieletnim alkoholu i papierosów. Chciał, by Tymińska przedstawiła dane dotyczące liczby koncesji na sprzedaż alkoholu odebranych w ub. roku z powodu jego sprzedaży nieletnim. W odpowiedzi Tymińska poinformowała, że w 2009 r. wydano 21 takich decyzji dla siedmiu punktów sprzedaży, z czego 18 jest ostatecznych. Radnemu PiS wtórował Bartosz Dominiak (SdPl), który zażądał informacji o tym, ile osób po zatruciu alkoholem trafiło w ostatnim czasie do miejskich placówek zdrowotnych. Informacja taka ma zostać dla niego sporządzona na piśmie.