Bardzo bliskie złączenia planet na sferze niebieskiej są zjawiskami rzadkimi. Do najbliższej takiej koniunkcji dojdzie w nocy z 9 na 10 lutego, kiedy o godzinie 3. nad ranem na odległość tylko 0.3 stopni (a więc mniej niż tarcza Księżyca) zbliżą się do siebie bardzo jasna Wenus i ledwo widoczny gołym okiem Uran. O godzinie 3. w nocy w Polsce oba ciała znajdują się jednak już pod horyzontem. Na obserwacje warto wybrać się więc wieczorem 9 lub 10 lutego. Około godziny po zachodzie Słońca, a więc w okolicach 17:40 naszego czasu, oba ciała będą świeciły troszkę ponad 20 stopni nad południowo-zachodnim horyzontem. O tej porze, na niebie, jeszcze nie będzie Księżyca, więc z odnalezieniem Wenus nie powinniśmy mieć żadnego problemu, bo będzie ona wtedy najjaśniejszym obiektem na niebie. Wieczorem 9 lutego Uran będzie znajdował się około 0.3 stopnia powyżej Wenus, a dobę później to Wenus będzie świecić niespełna 0.5 stopnia nad Uranem. Choć Uran jest ostatnią planetą bez problemów widoczną gołym okiem, to jego blask jest na tyle słaby, że bez dokładnej mapy trudno go wyśledzić na tle innych słabych gwiazd. Skorzystanie z bardzo jasnej Wenus jako drogowskazu, ułatwi znacznie odnalezienie Urana i jego obserwacje. Ponieważ w obserwacjach może przeszkadzać łuna wieczorna rozjaśniająca niebo i utrudniająca dojrzenie słabego Urana, do obserwacji warto wykorzystać lornetkę. Obie planety będą tak blisko siebie, że ustawienie lornetki na Wenus spowoduje, że w jej polu widzenia znajdzie się także Uran.