I co ciekawe, nie zmieniło tego nawet to, że od niedawna mamy o dwa tysiące lekarzy więcej - zauważa gazeta "Metro". W kolejkach do psychiatry trzeba czekać miesiącami. Kto zajmie się człowiekiem w depresji, który ma wizytę u psychiatry za pół roku? "Nikt, taki człowiek popełni samobójstwo, oczekując na wizytę" - to tylko jedna z wypowiedzi, jakie pojawiły się ostatnio na forum portalu Młodego Lekarza po ogłoszeniu przez Ministerstwo Zdrowia liczby miejsc na poszczególne specjalizacje lekarskie. Ponad dwa tysiące medyków, którzy na początku listopada zdali Lekarski Egzamin Państwowy, na tę listę czekało z niecierpliwością. Specjalizacja to bowiem początek przyszłej kariery. Po jej ukończeniu można pracować nie tylko jako lekarz rodzinny, ale np. jako kardiolog, chirurg itp. Ale ci, którzy liczyli na specjalizację w psychiatrii, dermatologii, epidemiologii czy właśnie kardiologii albo chirurgii plastycznej, mają powody do zmartwień. W niektórych województwach w ogóle nie przewidziano kształcenia lekarzy w tych dziedzinach, bądź też wyznaczono miejsce dla zaledwie kilku osób. - Ministerstwo Zdrowia nie ma pomysłu, jak rozwiązać problem starzejącej się kadry medycznej. Dziś średnia wieku lekarza specjalisty to aż 55 lat - mówi Marcin Kuniewicz ze Stowarzyszenia Hipokrates. 1400 zaproponowanych przez Ministerstwo Zdrowia miejsc rezydenckich (czyli specjalizacji, za które płaci państwo) to za mało, by wykształcić specjalistów w najważniejszych dla pacjentów dziedzinach. A to dlatego, że resort zdrowia inwestuje najwięcej w medycynę rodzinną. I rzeczywiście, do lekarza pierwszego kontaktu dostać się będzie można jeszcze łatwiej. Na Mazowszu przygotowano dla nich dodatkowe 60 miejsc. W Małopolsce aż 122. Na pocieszenie pozostaje też to, że więcej będzie ortopedów, pediatrów i lekarzy chorób wewnętrznych - konstatuje gazeta "Metro".