Film "Jak urodzić i nie zwariować" inspirowany jest bestsellerową książką "W oczekiwaniu na dziecko" ("What to Expect When You're Expecting"), autorstwa Heidi Murkoff i Sharon Mazel. Poradnik, od momentu pierwszej publikacji w USA w 1985 r., uważany jest za "biblię" dla par spodziewających się dziecka. Przez długi czas książka utrzymywała się na liście bestsellerów "New York Timesa". Komedię, produkcji amerykańskiej, zrealizował na jej podstawie brytyjski reżyser Kirk Jones (autor filmu "Wszyscy mają się dobrze" z 2009 r.). W obsadzie, oprócz Cameron Diaz i Jennifer Lopez, są m.in. Dennis Quaid, Chris Rock i znany aktor brazylijski Rodrigo Santoro. Film opowiada o pięciu parach, którym perspektywa bliskiego rodzicielstwa wywraca życie do góry nogami. Dotyczy to m.in. dwóch kobiet, Jules i Holly, oraz ich partnerów. Jules (Diaz), telewizyjna guru fitnessu - osobista trenerka celebrytów i gospodyni programu o odchudzaniu - oraz jej partner, gwiazdor tanecznego show Evan, marzyli o założeniu rodziny. Okazuje się jednak, że pogodzenie celebryckiego życia z wymaganiami, jakie stawia ciąża nie jest łatwe. Oboje, Jules i Evan, to silne osobowości. Evan jest samcem alfa, a jest Jules przyzwyczajona do kontrolowania każdego elementu życia, dlatego zmiana jest dla niej szokiem. Holly (Lopez), fotografka, ma innego rodzaju rozterki - gotowa jest jechać na drugi koniec świata, by znaleźć dziecko do adopcji. Tymczasem jej mąż, Alex (Santoro), stara się zapanować nad atakami paniki. Uczestniczy w spotkaniach "kolesiów". To nieformalna grupa wsparcia, stworzona przez ojców, którzy - z niemowlakami w wózkach - spotykają się regularnie w parku, by dzielić się, często komicznymi, prawdami o urokach bycia tatą. Holly i Alex są wolnymi duchami - kreatywnymi, przyzwyczajonymi do wolności i spontanicznego podejmowania decyzji. Zdaniem Lopez, para dobrze się razem czuje i dobrze wspólnie bawi: jego kręci muzyka, ją fotografia, ich związek opiera się głównie na wspólnych rozrywkach. Film, opowiadający o kolejnych etapach ciąży, podobnie jak książka "uspokaja i bawi" - zapewniła Lopez. Horror "Czarnobyl. Reaktor strachu" ("Chernobyl Diaries", USA, reż. Bradley Parker) powstał według pomysłu i scenariusza Orena Peli, współtwórcy filmów grozy z serii "Paranormal Activity". - W ostatnich latach rozwinął się niszowy rodzaj turystyki, zwanej ekstremalną lub turystyką szoku. Chodzi o to, by dostać się w niebezpieczne miejsca - jak góry, jaskinie czy odcięte od świata zakątki dżungli - i przeżyć tam powodujące skoki adrenaliny atrakcje, na przykład pływanie z rekinami, czy skok na bungee nad wodospadem - zwracają uwagę autorzy horroru. Film ma być nawiązaniem do tego rodzaju pomysłów na wyprawy. Opowiada o grupie nietypowych turystów, żądnych mocnych wrażeń, którzy postanawiają wybrać się do miasta Prypeć na Ukrainie. Bohaterowie chcą zobaczyć miejsce, gdzie ponad ćwierć wieku wcześniej mieszkali pracownicy elektrowni w Czarnobylu. Młodzi ludzie zostają zawróceni z drogi do miasta Prypeć przez wojsko. Mimo to i tak dostają się na teren miasta, doprowadzeni boczną drogą przez przewodnika. Awaria samochodu uniemożliwi im opuszczenie tego miejsca przed zmrokiem i to przesądzi ich losy - nocą zaczną wyczuwać w pobliżu czyjąś obecność. - Oni pragną dreszczu, chcą robić rzeczy, które 99 procent ludzi uznałoby za koszmar. Prypeć jest jednym z najpopularniejszych miejsc, do których odbywają się tego typu wyprawy. Można pojechać w zorganizowanej grupie. Turystów oprowadza przewodnik, wyposażony w licznik Geigera, znający miejsca bardziej i mniej niebezpieczne - powiedział Peli.