Przygotowując ranking resort wykorzystał dane z uczelni o kandydatach i przyjętych na studia w odniesieniu do poszczególnych kierunków. Kluczem jednak jest słowo "kandydat". Jedne szkoły podały faktyczną liczbę osób, które ubiegały się o indeks, a inne - liczbę rejestracji. Gdybyśmy podali faktyczną liczbę osób, które chciały dostać się na naszą uczelnię, wylądowalibyśmy na szarym końcu rankingu szkół wyższych - mówi rzecznik prasowy jednej z uczelni.