Skrzypaczka Zuzanna Kosek-Giłka jechała na koncert w Słupsku pociągiem przez Warszawę. W stolicy wyszła na chwilę na obiad do wagonu restauracyjnego, a swój warty ponad 20 tys. złotych instrument zostawiła na półce w przedziale. Gdy wróciła, skrzypiec już tam nie było. Artystce ukradziono skrzypce. Kosztowały 20 tys. zł Skrzypaczka podejrzewała, że instrument zaginął na stacji Warszawa Zachodnia, a złodziej przesiadł się do pociągu "Kujawiak", który jechał w kierunku Torunia. Kobieta zgłosiła kradzież, a sprawą zajęli się stołeczni policjanci. Mundurowym udało się ustalić wizerunek mężczyzny, który przywłaszczył sobie skrzypce oraz trasę, którą podróżował. Następnie uzgodniono także jego dane osobowe i przybliżone miejsce zamieszkania. Jak się okazało, była to jedna z dzielnic Torunia. Informacje na temat sprawcy trafiły do toruńskich policjantów, którzy zatrzymali 31-latka na jednej z ulic. W jego mieszkaniu funkcjonariusze znaleźli skradzione skrzypce oraz nuty. Policja zatrzymała 31-latka w Toruniu Mężczyzna usłyszał już zarzut kradzieży, za co grozi mu do pięciu lat więzienia. Skrzypaczka odzyskała już swój instrument, za co podziękowała policjantom w mediach społecznościowych. Jak zaznaczyła w poście, nie spodziewała się również tak dużego zaangażowania największych polskich mediów, które szybko nagłośniły sprawę. "Po 10 dniach stresu, płaczu i utraty nadziei moje skrzypce zostały odnalezione! Z całego serca chciałabym podziękować wszystkim zaangażowanym za nieocenioną pomoc w poszukiwaniach, za każde wsparcie, miłe słowo i udostępniony post . Kto mnie zna ten wie, że dla mnie ten instrument to coś więcej niż cztery struny i pudło rezonansowe" - podsumowała na Facebooku. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!