Zamiast w łożu rozkoszy, mogą oni bowiem wylądować w łóżku, ale szpitalnym - ostrzega Główny Inspektorat Farmaceutyczny. Sprawę nagłośnił portal tvn24.pl. "Poprawia erekcję nawet na okres 24 godzin od spożycia tabletki", "pozwala na długoterminową poprawę Twoich seksualnych osiągnięć", "kapsułki nie zawierają żadnych chemicznych medykamentów i nie są środkami medycznymi" - to hasła, jakim kusi potencjalnych klientów producent "Powertabs". Szkoda tylko, że w opisie produktu brak informacji, iż dimetylosildenafil - substancja, którą zawiera "Powertabs", może spowodować realne zagrożenie dla zdrowia oraz życia. Dimetylosildenafil nie przeszedł wieloletnich badań klinicznych, wymaganych do zarejestrowania produktu leczniczego, wobec czego nie został dopuszczony do użytku. Jak więc doszło do tego, że produkt "Powertabs" można kupić na polskich stronach internetowych? Nie wiadomo. Sprawą zajęła się prokuratura. Śledztwo w toku. Póki co jednak, seksuolodzy przestrzegają cierpiących na zaburzenia erekcji mężczyzn (których w Polsce jest ponad 1,8 miliona), przed stosowaniem tego typu leków. Także Główny Inspektorat Sanitarny apeluje, by osoby, które posiadają "Powertabs", zniszczyły tabletki lub zaniosły je do najbliższej stacji sanitarno-epidemiologicznej. Czy ich apel odniesie skutek - nie wiadomo. Jak powiedział bowiem portalowi tvn24.pl dr Wiesław Sokoluk, seksuolog, "nawet jeśli to ma być sukces tylko jednej olimpiady, to mężczyzna i tak po to sięgnie. Oby tylko dało mu to szczęście". No właśnie. I oby nie skończyło się na udanym, ale - niestety - ostatnim razie.