Protest może być najbardziej uciążliwy na jednopasmowych drogach krajowych. Tam może być kłopot z wyprzedzeniem wolno jadących ciężarówek. W Warszawie TIR-y mogą jeździć tylko kilkoma trasami, a te zwykle są dwupasmowe. Niestety, przy wyjeździe z miasta mogą się tworzyć zatory. Ciężarówki nie wszędzie się ślimaczą Na krajowej drodze nr 4 sprawdzaliśmy, czy kierowcy ciężarówek posłuchali apelu zrzeszenia przewoźników. W południe tego ślimaczego tempa nie było widać. Niektórzy kierowcy TIR-ów jechali nawet bardzo szybko, jakby już chcieli nadrobić czas, który później ewentualnie stracą. Zwalniają tylko tam, gdzie ustawione są fotoradary. Ruch na krajowej "czwórce" jest bardzo duży i jeżeli kierowcy TIR-ów rzeczywiście zaczną jechać z prędkością 20 km/h utworzą się gigantyczne korki. Na taką sytuację przygotowana jest policja. Funkcjonariusze drogówki są na newralgicznych skrzyżowaniach i w razie problemów mają zacząć kierować ruchem. Jak donosi reporter RMF FM Paweł Żuchowski, ciężarówki-ślimaki pojawiły się za to na trasach wlotowych do Szczecina; zarówno na krajowej "trójce" od strony Gorzowa, jak i na krajowej "trzynastce" od strony przejścia granicznego w Kołbaskowie. Kilka z nich wjechało nawet na szczecińskie ronda, co oczywiście powoduje spore utrudnienia ruchu w samym mieście. Protest transportowców najbardziej daje się we znaki kierowcą, którzy jadą krajową "trójką" nad morze, bo ruch samochodów osobowych jest tam ogromny. We Wrocławiu, gdzie sytuację obserwuje nasz dziennikarz Maciej Stopczyk, nie ma najmniejszych nawet oznak protestu. Auta jadą wprawdzie powoli, ale to już zasługa wrocławskiej rzeczywistość drogowej, czyli miasta poprzecinanego remontami. A toczących się powoli ciężarówek ani śladu. Podobnie jest na pozostałych dużych wrocławskich węzłach komunikacyjnych; Bielanach od południa i wylocie na Poznań oraz Warszawę od północy, tam auta jadą również bez większych utrudnień. Potwierdza to też wrocławska drogówka, która do tej pory nie musiała interweniować ani razu. W Warszawie na ul. Połczyńskiej protestu nie widać. Po godz. 13. utworzył się natomiast gigantyczny korek na ul. Puławskiej. Według stołecznej policji protest ma charakter bardzo lokalny. To już kolejna tego typu akcja; na początku czerwca kierowcy ciężarówek stali na poboczach dróg. Kierowcy chcą obniżenia cen oleju napędowego, pozostawienia systemu winiet jako opłat drogowych, w tym za przejazd autostradami, udrożnienia przejść na wschodniej granicy, złagodzenia skutków wysokiego kursu złotego oraz zniesienia ograniczeń wwożenia paliwa do Polski. Jan Buczek, szef Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych ostrzega, że to dopiero początek. Ten scenariusz z Hiszpanii będzie miał miejsce na terenie naszego kraju i to niebawem - mówi. Akcja będzie stwarzała spore problemy, za co serdecznie przepraszam innych użytkowników dróg. Niestety, nie mamy innego wyjścia. Naszą bronią są ciężarówki. Zastrzega, że jeżeli rząd nie podejmie z nimi rozmów, transportowcy są gotowi blokować drogi, instytucje publiczne i kluczowe zakłady przemysłowe. Słuchaj Faktów RMF FM