Grozi mu do pięciu lat więzienia. O zatrzymaniu podejrzanego o kradzież mężczyzny poinformowała w środę Anna Kędzierzawska z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji. Jak mówiła, do kradzieży doszło dwa miesiące temu. - Gdy starsza pani - mieszkanka Saskiej Kępy - spacerowała z psem, zaczepił ją mężczyzna, który twierdził, że jest cudzoziemcem i ma problem, ponieważ nie wie, jak wyglądają banknoty 100 i 200 zł. Poprosił kobietę o ich pokazanie - powiedziała Kędzierzawska. Kiedy kobieta przyznała, że nie ma takiej kwoty przy sobie, mężczyzna zaczął uskarżać się na nagły i silny ból głowy. "Zapytał, czy mogłaby mu dać jakieś tabletki, zadzwonił nawet do swojej rzekomej matki twierdząc, że się spóźni, bo źle się czuje, ale obok niego jest jakaś "dobra kobieta", która mu pomoże" - dodała Kędzierzawska. Starsza pani zabrała mężczyznę do swojego mieszkania i dała mu tabletki przeciwbólowe. Pokazała też banknoty, o które pytał, ponieważ wcześniej wyciągnęła z sejfu 100 tys. zł, które chciała przeliczyć. "31-latek poprosił o kartkę papieru, aby mógł zanotować najistotniejsze elementy - zabezpieczenia - znajdujące się na banknotach. Kiedy kobieta wyszła do drugiego pokoju uciekł z pieniędzmi. Ukradł także złoty zegarek, o wartości ok. 50 tys. zł" - zaznaczyła Kędzierzawska. Policjantom zatrzymali złodzieja i ustalają, co zrobił ze skradzionymi pieniędzmi. "Kobieta go rozpoznała. Policjanci wyjaśniają, czy nie okradł w ten sposób innych osób" - dodała Kędzierzawska. Policja apeluje, aby nadmiernie nie ufać przypadkowo spotkanym osobom.