- Na Białołęce kupiłam mieszkanie, jeszcze się nie zameldowałam, dlatego chciałam wpisać się do rejestru wyborców, by w Eurowyborach zagłosować w Warszawie. Ale urzędnicy twierdzili, że termin na wpis już minął - mówi Renata Kindler, nauczycielka zameldowana w województwie łódzkim. Najpierw zgłosiła się do urzędu na Targówku, tu miała najbliżej. Od trzech kolejnych urzędników usłyszała, że termin na wpis minął 28 maja. - Ale się nie dałam. Zdenerwowałam się jednak, gdy kobieta przyjmująca wniosek zażądała ode mnie potwierdzenia, że na pewno przebywam w Warszawie. Chciała zobaczyć akt notarialny mieszkania, zaczęła mnie straszyć wizytą policji - dodaje pani Renata. Według szacunków ratusza, w Warszawie może mieszkać co najmniej pół miliona osób bez meldunku. "ŻW" sprawdziło więc, co o wpisie do rejestru wyborców wiedzą urzędnicy z innych dzielnic Warszawy. Wynik jest przerażający. Niemal we wszystkich urzędach (poza Śródmieściem, Wolą, Ochotą) udzielali błędnych informacji. Twierdzili, że osoba niezameldowana w stolicy nie ma szans na zarejestrowanie się w tym mieście. Więcej na ten temat przeczytać można w dzisiejszym wydaniu "Życia Warszawy".