W najgorszej sytuacji są przede wszystkim duże miasta, szczególnie te położone z dala od elektrowni. Przez te kilka lat deficyt energii może osiągnąć ponad 6 procent. Co prawda, firmy energetyczne chcą wydawać dziesiątki miliardy złotych na inwestycje, które poprawią bezpieczeństwo dostaw, jednak realizacja tych projektów jest bardzo czasochłonna. W tym okresie nie powstaną nowe moce, które zapewnią nam bezpieczeństwo, stabilność pracy systemu elektroenergetycznego w godzinach szczytowych - mówi prezes URE Mariusz Sfora. Dlatego, jak dodaje, jedynym ratunkiem jest import energii. Wśród dostawców wymieniał Ukrainę, Białoruś i Litwę. Problem w tym, że linia na Ukrainę musi być przystosowana do przesyłu większej ilości energii, a most energetyczny z Litwą dopiero trzeba wybudować. W dodatku już niedługo Litwie grozi jeszcze większy od naszego kryzys energetyczny.