Jak powiedział historyk z Archiwum Akt Nowych Mariusz Olczak, dokumenty były ukryte w specjalnej skrytce w szafie. Mebel wysokości ok. 1,5 metra, zamykany z przodu żaluzją, należał do wyposażenia gabinetu Franciszka Staffa, ichtiobiologa (brata poety Leopolda Staffa), który wtedy sprawował funkcję rektora SGGW. W grudniu ubiegłego roku, podczas prac konserwacyjnych, skrytkę w szafie odkryli pracownicy Katedry Konserwacji Drewna Zabytkowego na Wydziale Technologii Drewna SGGW. Znaleziono w niej ponad 4 tys. stron dokumentów, z których ponad 2,4 tys. to dokumentacja działalności Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ), a reszta to gazetki, ulotki i broszury. - To unikatowe znalezisko. Znajduje się tu prawie kompletne archiwum dowództwa NSZ. Część informacji zawartych w tych dokumentach znamy z odpisów lub korespondencji, ale teraz mamy oryginały - podkreślił Olczak. Jak poinformował, większość dokumentów to maszynopisy. Zdarzają się też rękopisy. Są to m.in. rozkazy oficerskie, rozkazy ogólne, rozkazy szczegółowe oraz duży zbiór wniosków awansowych i odznaczeniowych. - Dokumenty były bardzo starannie porozmieszczane w teczkach tematycznych, z opisami - powiedział historyk. Archiwum, jak podkreślił, w większości jest w bardzo dobrym stanie. Część będzie musiała zostać poddana zabiegom konserwacyjnym. Całość, po odpowiednim opracowaniu, będzie udostępniana historykom. Według Olczaka, tematem osobnych badań jest historia ukrycia archiwum. - Można powiedzieć, że archiwum zostało ukryte nie wcześniej niż rankiem 1 sierpnia 1944 r. Z tego dnia, z godz. 9.50, jest ostatni meldunek z nasłuchu radiowego. Kiedy dowódcy już wiedzieli, że wybuchnie Powstanie Warszawskie, podjęli świadomą decyzję o ukryciu dokumentów - uważa Olczak. Jak zaznaczył, szafa (w której zrobiono dwie skrytki - jedną u podstawy, a drugą u szczytu) mogła być specjalnie w tym celu zakupiona. - Wśród dokumentów jest rachunek na zakup tej szafy z kwietnia 1944 r. Szafa została zakupiona na 2,5 tys. zł i stanęła w gabinecie rektora. W tym pomieszczeniu stała już wcześniej bardzo podobna szafa dębowa z lat 30. Można przypuszczać, że ktoś, kto zamawiał drugą szafę, chciał, żeby pasowała do umeblowania i żeby to był nowy, cenny mebel, którego ktoś wraz z ukrytymi dokumentami nie wyrzuci lub nie spali - tłumaczył Olczak. Wiedza o tym fakcie albo nie dotarła do władz uczelni, albo nie przetrwała, bo archiwum odnaleziono dopiero teraz - przypadkiem. Olczak dodał, że nie wiadomo, kto konkretnie ukrył dokumenty w szafie rektora SGGW. - Staramy się to wyśledzić. Mamy różne tropy. Wiemy, że jeden z innych wydziałów NSZ miał skrytkę w podobnej szafie, więc to widać była jakaś metoda - powiedział. Obecnie szafa znajduje się w Muzeum Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.