- To, co robi NFZ, jest absolutnym skandalem - alarmuje Jarosław Rosłon, dyrektor Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego. - Chcieliśmy pomóc pacjentom i za to zostaliśmy ukarani - mówi rozżalony. Kilka miesięcy temu jeden z gastrologów z lecznicy nagle zachorował. Ale nie zakaźnie. Trafił na oddział chorób wewnętrznych i został w nim przez kilkanaście dni. - Jednak kiedy przyszli pacjenci zapisani na gastroskopię, zamiast odesłać ich do domu, wykonał im zaplanowane zabiegi. Lekarz, który opiekował się gastrologiem na oddziale, wyraził na to zgodę. Żadnych przeciwwskazań zdrowotnych nie było - twierdzi Rosłon. Kompletny absurd Jednak NFZ dopatrzył się nieprawidłowości. - Zarzucił nam, że wpisaliśmy w karcie hospitalizacji lekarza nieprawdę. Zdaniem funduszu, nasz specjalista był hospitalizowany tylko przez kilka dni. A w rzeczywistości był w szpitalu kilkanaście dni. I teraz musimy zapłacić 82 tys. zł. To kompletny absurd. Jeśli lekarz nie przyjąłby zapisanych pacjentów, na nowy termin czekaliby kilka miesięcy - odpowiada gazecie dyrektor. Co, ciekawe, to nie pierwsza tego rodzaju sankcja karna nałożona przez NFZ na szpital. Podobna sytuacja miała miejsce w szpitalu dziecięcym przy ul. Niekłańskiej w stolicy. "To niepoważne": NFZ się broni - Pani logopeda przeszła operację w szpitalu w Międzylesiu, ale miała w tym czasie zapisanych pacjentów w naszej poradni, których nie chciała zawieść. Zdecydowała więc, że wyjdzie na kilka godzin ze szpitala, w przerwie między kroplówkami, aby ich przyjąć - opowiada Małgorzata Stachurska-Turos, dyrektor placówki przy Niekłańskiej. - Przyjęła łącznie 100 pacjentów. Na wizytę w poradni logopedycznej chorzy czekają ok. dwóch tygodni. - Ale w przypadku logopedii największe znaczenie ma regularność wykonywanych ćwiczeń i nieprzerywanie nawet na krótko terapii. A logopedy nie miał kto zastąpić - dodaje szefowa placówki. Ostatecznie placówka przy Niekłańskiej musiała zapłacić 883 zł kary, którą nałożył na nią NFZ. Dyrektorzy obłożonych karami szpitali zapowiadają, że będą dochodzić sprawiedliwości w sądzie. Tymczasem przedstawiciele NFZ bronią swojego stanowiska i twierdzą, że mają rację. NFZ leczy z ludzkich zachowań? - Jeśli pacjent może wyjść ze szpitala i pracować, nie powinien być w ogóle do niego przyjmowany - mówi Wanda Pawłowicz z mazowieckiego oddziału NFZ. - A te osoby były w stanie wykonywać obowiązki zawodowe w miejscu pracy. To niepoważne. Jednak zdaniem członków środowiska medycznego argumentacja urzędników nie jest przekonywująca. - Lekarz ma być osobą niosącą pomoc bez względu na okoliczności, czas czy miejsce. Ale NFZ skutecznie leczy nas z ludzkich zachowań - podsumowuje Mieczysław Szatanek, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie.