O ujęciu mężczyzny poinformował w piątek rzecznik Komendy Stołecznej Policji Marcin Szyndler. Mężczyzna, pracownik jednego z banków w centrum Warszawy, zadzwonił na początku tygodnia na UW z informacją o podłożeniu bomby. Policja ewakuowała z terenu uczelni studentów i pracowników. Większość zajęć odwołano. Alarm był fałszywy. - Jak się okazało, zatrzymany chciał w ten sposób pomóc żonie, która tego dnia miała zdawać egzamin na wydziale dziennikarstwa UW - powiedział Szyndler. Mężczyźnie grozi kara 8 lat pozbawienia wolności Rzeczniczka UW Anna Korzekwa informowała w dniu zdarzenia, że do sekretariatu Instytutu Dziennikarstwa zatelefonowano z informacją o bombie ok. godz. 10. Jak mówiła, zaraz po tym zamknięto dwa budynki należące do Instytutu Dziennikarstwa i Nauk Politycznych przy ul. Nowy Świat 69 i Krakowskie Przedmieście 3. Na miejsce wezwano policję, która zamknęła Krakowskie Przedmieście na odcinku od bramy uniwersyteckiej do ul. Świętokrzyskiej.