Historie o czarnej limuzynie z białymi felgami porywającej dzieci czy też o UFO obserwującym poczynania Ziemian, pojawiają się każdego roku i dobrze wiemy, że nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Mimo tego, wracając do domu wieczorową porą, przyśpieszamy kroku na widok pojazdu z opowieści. Plotki-legendy łączy przede wszystkim to, że typa spod ciemnej gwiazdy, nikt osobiście nie widział, jednak prawie każdy zna kogoś, kto zna kogoś, kto go widział. Te legendy, pomimo swojej irracjonalności są smakowitym kąskiem dla okolicznych bajkopisarzy. I choć nie bierzemy ich zazwyczaj tak całkiem na serio, to wychodzimy z założenia, że lepiej mieć się na baczności. Legenda sprzed lat Jedną z najpopularniejszych legend Polski w czasach PRL-u była w latach 60. i 70. XX w. legenda o czarnej Wołdze. Mówiono wówczas o kursującej po mieście czarnej limuzynie marki Wołga, którą rzekomo jeździły opryszki porywające dzieci. Dzieciaki, które znalazły się we wnętrzu tego samochodu podobno znikały na zawsze. Ponoć czarna wołga miała białe firanki w oknach, niektórzy wspominali też o białych oponach. Pewne jest to, że zmieniali się jej kierowcy. Jeździli nią księża lub zakonnice, Żydzi, ewentualnie wampiry lub sataniści. Samochód pojawiał się na drogach tuż po zmroku. Pasażerowie z całą pewnością porywali dzieci, spuszczali im krew, która była lekarstwem dla bogatych Niemców chorych na białaczkę. Powód? Bo Niemcy nie lubili Polaków. Inne wersje mówiły, że ofiary były pozbawiane organów, przede wszystkim nerek, a po jakimś czasie legenda o czarnej wołdze dla rozrywki została połączona ze słynną plotką o złodziejach nerek, prawdopodobnie rozpowszechnianą przez KGB. Czarna wołga come back Pod koniec XX w. nastąpiła reaktywacja czarnej wołgi tylko w nowszym wariancie. Tym razem nieznajomy podróżował czarnym bmw lub mercedesem. Znakiem rozpoznawczym pojazdów były rogi zamiast bocznych lusterek lub rejestracja składająca się z trzech szóstek. Mówiono również, że auto prowadzi sam szatan. Musiało być tam piekielnie gorąco. Jak powiadają diabeł zatrzymywał wybraną ofiarę na drodze, pytał o godzinę, a na końcu oznajmiał jej, że jutro o tej porze umrze. Przepowiednia podobno zawsze się sprawdzała. Krótko mówiąc, biedakowi nie mógł już nikt pomóc. Chociaż wszyscy gadali... Jaskiniowiec z paleolitu Widok wyglądającego na żebraka, bezdomnego a może nawet zaginionego mężczyzny - zaniepokoił rok temu mieszkańców Wielkopolski. Jaskiniowiec szedł boso ulicą. Nogi miał owinięte folią. Na pytanie gdzie są jego buty odpowiadał, że się zniszczyły. Zaskakujące jest to, że nikomu nic nie ukradł, nikogo nie zaczepiał, szedł drogą przez wieś w kierunku Wągrowca. Ale niepokoiło to, że był po prostu dziwny. Policji udało się ustalić, że tajemniczy nieznajomy to obywatel Niemiec, na co dzień mieszkający w Berlinie. Jak sam wyjaśniał, ze względów bezpieczeństwa porusza się bocznymi szlakami, a nie wędruje głównymi drogami. Ale czy na pewno dlatego? Krwawa Mary w twoim lustrze Na Podkarpaciu można usłyszeć również opowieści z innej beczki. Ich bohaterowie nie są niewinnymi ofiarami demonów, lecz sami doigrali się kary. Jedną z nich jest historia o "krwawej Mary". Jeśli przed lustrem wypowiesz siedem razy słowa "krwawa Mary", to za tobą pojawi się przerażająca twarz tej nieboszczki. Od tej pory Mary nie będzie dawała Ci spokoju i w dzień, i w nocy. Aż któregoś dnia w końcu cię zabije, a jeśli jesteś szczęściarzem, "tylko" wyrwie ci oczy. Teraz już wiadomo skąd jej krwawy przydomek. Cukierkowy mężczyzna W lustrze można zobaczyć nie tylko Krwawą Mary. Ma ona swój odpowiednik również w wersji męskiej. Candyman to nie tylko bohater filmu reżyserii Bernarda Rose'a. Candyman to przede wszystkim duch z hakiem zamiast ręki, który nawiedza wszystkich, którzy go przywołają. Sposób jest prosty - wystarczy stanąć przed lustrem o północy i przeglądając się w nim, wypowiedzieć trzy razy imię naszej zjawy. Efekt gwarantowany! Począwszy od wybicia korków w domu do... lepiej nie wiedzieć czego, ostrzegają nasi internauci. Oni też poinformowali nas o nieproszonych gościach pod Wawelem. Obcy w Krakowie Intruzi zadomowili się w czeluściach Wisły! I nie są to tylko zwykłe akwariowe rybki, którą są niegroźne dla otoczenia. Od jakiegoś czasu Wisłę zamieszkują niebezpieczne i drapieżne piranie. Oprócz tych żarłocznych ryb do Wisły postanowiły wprowadzić się też kaczki z Azji, które - na nasze nieszczęście - mogą się skrzyżować z naszymi oraz czerwone amerykańskie żółwie. Wprawdzie naukowcy uspokajają nas, że nie ma się czego obawiać, a ilość obcych w naszych zbiornikach nie jest potencjalną przyczyną wyniszczenia naszego gatunku, to i tak wolimy być ostrożni. I choć już dawno wypędziliśmy z naszego kraju żarłoczne pumy, a dziki z krakowskiego Ruczaju wróciły do lasu, to dalej wydaje nam się, że nasi nowi lokatorzy to wysłannicy statku kosmicznego wdzianego rok temu nad Tuchowem. Niestety, polscy hodowcy albo znudzili się swoimi pupilami, albo po prostu ich nie upilnowani. Wieści niosą, że... Legendy tego typu towarzyszą nam od dawna. Już nasze babcie opowiadały rozmaite historie, które często mijały się z prawdą. Współczesne plotki-mity to baśnie naszych czasów - mają tę samą funkcję, co nieopisane gawędy naszych pradziadków. Potrzebujemy ich, bo pozwalają nam poczuć dreszczyk emocji, zagrać w dobrym horrorze czy też oderwać się od nudnej rzeczywistości. Dlatego też te mity osnute diaboliczną poświatą ożywają co jakiś czas. I niech sobie żyją. Katarzyna Koryczan