W ten sposób celnicy protestują przeciwko zmianom w ustawie o służbie celnej. Za każdym razem, gdy do urzędu nadejdzie przesyłka z pigułkami, trzeba uruchomić specjalne procedury postępowania i wezwać specjalistyczne służby. Szef służby celnej na razie na ten protest reagować nie zamierza, mimo że jest on bardzo uciążliwy. Każda przesyłka z tabletką lub co gorsza z proszkiem w kopercie musi być zbadana. Wzywane są więc służby sanitarne i policja. To wszystko kosztuje. Tak naprawdę nie wiadomo co to jest. Czy to jest tabletka od bólu głowy pomalowana na czerwono, czy jakaś inna czerwona tabletka czy substancja bakteriologiczna, czy chemiczna - mówi Witold Lisicki z urzędu celnego. Jak przyznaje, trudno w takiej sytuacji kogokolwiek ścigać. Protest jest bardzo pomysłowy i dopóki w przesyłce faktycznie nie będzie substancji groźnej, trzeba traktować listy wyłącznie jako happening, a nie sprowadzenie zagrożenia. Przesyłki są anonimowe: Na jednej z przesyłek ktoś się podpisał "Morfeusz" a cała reszta jest anonimowa - dodaje Lisicki. Autorów przesyłek ustalić trudno, inicjatora akcji już nie. Na forum celników z imienia i nazwiska szef związku nawołuje: "Panie ministrze proszę się nie bać. Celnicy wysyłają panu tylko czerwone tabletki a nie żadne trucizny". To nie działacze Porozumienia Białostockiego a nowy związek zawodowy Celnicy Pl wysyłają do szefa Służby Celnej koperty z białym proszkiem i czerwone pigułki - podkreśla Iwona Fołta z Porozumienia Białostockiego.