W poniedziałek przewodniczący Rady Warszawy Lech Jaworski otrzymał od wojewody mazowieckiego pismo wzywające Radę do stwierdzenia wygaśnięcia mandatu Gronkiewicz-Waltz. - Rada powinna zająć się pismem wojewody. Złożyłam już raz wyjaśnienia przed radnymi; jeżeli będzie taka potrzeba jeszcze raz złożę wyjaśnienia. Mam nadzieję, że będzie uchwała rady o niewygaśnięciu mandatu. Wtedy dalej będzie działać wojewoda. Ja będę odwoływać się od decyzji wojewody do sądu - powiedziała Gronkiewicz-Waltz. Przewodniczący Rady ma 30 dni na zwołanie sesji. Jeśli rada nie stwierdzi w tym terminie wygaśnięcia mandatu, wojewoda podejmuje zarządzenie zastępcze. Od niego przysługuje odwołanie do wojewódzkiego sądu administracyjnego i - ewentualnie w II instancji - do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Gronkiewicz-Waltz podkreśliła, że nie spodziewa się wprowadzenia komisarza do Warszawy; w momencie gdy rada nie stwierdzi wygaśnięcia jej mandatu. - Nie może być wprowadzenia komisarza, bo byłoby to naruszenie prawa. Nie można wykonywać decyzji, jeżeli nie jest zakończony tok postępowania sądowego - podkreśliła prezydent stolicy w rozmowie z dziennikarzami. Według niej, komisarza można powołać tylko w trzech przypadkach: rezygnacji prezydenta miasta, popełnienia przez niego przestępstwa, a także w przypadku jego śmierci. Gronkiewicz-Waltz przypomniała, że komisarz został wprowadzony do Warszawy po rezygnacji Lecha Kaczyńskiego z funkcji prezydenta stolicy w związku z jego wyborem na prezydenta państwa. - Drugi przypadek dotyczy sytuacji, gdy prezydent lub wójt umiera. A trzeci, gdy ktoś popełnił przestępstwo, czyli np. przypadek pana wojewody Dąbrowskiego, nawet jeśli jest to warunkowe umorzenie - podkreśliła. W ubiegłym roku sąd ukarał Dąbrowskiego za jazdę rowerem po pijanemu - miał we krwi 0,75 promila alkoholu. W październiku 2006 r. sąd warunkowo umorzył postępowanie na dwa lata i nakazał Dąbrowskiemu wpłacić 4 tysiące złotych na rzecz Centrum Zdrowia Dziecka oraz zabronił mu prowadzenia pojazdów na dwa lata. Gronkiewicz-Waltz uważa, że będzie pełnić funkcję do momentu prawomocnego orzeczenia sądu w jej sprawie. Jak podkreśliła, były takie przypadki np w Siemianowicach, gdzie prezydent mając sprawę w sądzie, pełnił obowiązki, a jego decyzje były ważne. - W Polsce tak jest, że decyzje administracyjne nie są ostateczne w swojej istotnej masie i po to są sądy administracyjne, aby obywatel miał prawo się skarżyć - stwierdziła prezydent Warszawy. Gronkiewicz-Waltz liczy na korzystny dla niej wyrok sądu. - Mam duże podstawy twierdzić, nawet czytając opinie prawników, że jest to oczywiste, iż mam 99-proc. szansę, że sąd orzeknie na moją korzyść - powiedziała. Pytana, czy nie lepiej byłoby, gdyby zrezygnowała z funkcji, by uniknąć długiej procedury odpowiedziała, że broni prawa i również prawa obywateli. - Mnie wybrało 400 tys. głosów; natomiast PiS interpretacją urzędnika, który tego nie dopilnował, chce zmienić werdykt wyborców - oceniła Gronkiewicz-Waltz. - Jeżeli porównamy wartość, jaką są demokratyczne wybory z jakąś urzędniczą, niepewną decyzją, to większą wartością są oczywiście demokratyczne wybory - zaznaczyła. Dodała, że nie boi się przegranej w ewentualnych ponownych wyborach. - Dostaję bardzo dużo listów ze wsparciem nawet od ludzi, którzy głosowali na Kazimierza Marcinkiewicza - powiedziała. W ocenie Gronkiewicz-Waltz, wojewoda i premier są źle poinformowani o jej sytuacji prawnej. Osobą mającą wpływ na "nierzetelne informowanie" premiera jest - w ocenie Gronkiewicz- Waltz - wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński. Przypomniała, że Zieliński był burmistrzem stołecznej dzielnicy Śródmieście. - Ma on swój własny interes, żeby tam nie nastąpiły żadne zmiany, żadne kontrole - oceniła.