"Echo Miasta" już od dwóch miesięcy zajmuje się tym problemem. Dziś kolejny głos w sprawie "jak ożywić Stare Miasto". Wprawdzie zdecydowana większość turystów przyjeżdża do nas w celach służbowych, ale to nie znaczy, że po załatwieniu spraw zawodowych nie chcieliby odpocząć lub zabawić się w atrakcyjnym miejscu, np. na Starówce. I tu zaczyna się problem, bo o ile w lecie nie jest jeszcze tak tragicznie (np. organizowany jest festiwal Jazz na Starówce), to jesienią, zimą i wczesną wiosną na wąskich uliczkach hula jedynie wiatr. Cicho, czyli niebezpiecznie - Jest tak cicho, że odwiedzający nas goście pytają, czy na pewno jest bezpiecznie - mówi Łucja Mikołajczuk, właścicielka nowo otwartego hoteliku Castle Inn przy ul. Świętojańskiej. - Musimy się gęsto tłumaczyć, że jest poza sezonem, że mieszkają tu ludzie i że po pewnej godzinie nie można się już bawić. Inwestorom, którzy chcieliby ożywić Stare Miasto, brakuje już sił. Otwieranie Castle Inn trwało niemal trzy lata. Poza konserwatorem zabytków, trudności mnożyli urzędnicy i mieszkańcy. Ci ostatni nie tylko nie zgadzają się na usługi hotelarskie na Starym Mieście, ale także na otwieranie restauracji. Zdaniem rozgoryczonych inwestorów najmniej przeszkadzają im śmierdzące budki z zapiekankami. Recepta na Starówkę Mimo kłopotów właściciele hoteliku wierzą, że Starówkę da się ożywić. - Na Starym Mieście muszą być stałe punkty rozrywki, a nie tylko festiwale i koncerty - twierdzi Ernest Mikołajczuk. - Przeciętnie cudzoziemiec w czasie pobytu zostawia 284 dolary. O te pieniądze trzeba walczyć, najlepiej dobrymi pomysłami. Potrzeba klubów, restauracji. Mam też wrażenie, że Starówka jest za mała na urzędy państwowe. Cudzoziemcy z nich nie korzystają. I jeszcze jedno - 11 proc. turystów przyjeżdża do nas na zakupy. Gdyby na Starym Mieście było miejsce na butiki, to by w nich kupowali. A tak wybierają się do galerii handlowych. Lokalizacja i komunikacja Dużym problemem jest też brak dobrej komunikacji miejskiej. Turyści nie wiedzą, jak się dostać na Starówkę, a tubylcom nie chce się przebijać przez miasto, aby pójść np. na koncert. - Nie ma dobrych połączeń i parkingów - mówi Łucja Mikołajczuk. - Likwidowane są wszystkie miejsca postojowe w okolicy. No cóż, widać włodarze decydujący o kulturze na Starówce nie czytali wspomnień Conrada Hiltona, założyciela sieci hotelarskiej o tej samej nazwie. Pisał on, że są trzy stopnie sukcesu: "Po pierwsze - lokalizacja, po drugie - lokalizacja i po trzecie - lokalizacja." Stefan Wroński, stefan.wronski@echomiasta.pl