Jedynie mieszkańcy Ursynowa z grubsza wiedzą, jak się po nim poruszać. Pozostali potrzebują mapy, cierpliwości i mnóstwa czasu. Gorzej jest ze służbami miejskimi, dla których liczy się każda minuta. Tymczasem zagubione kluczą po uliczkach dzielnicy, zamiast dojechać prosto do miejsca zdarzenia. Mylące adresy - Starszy Ursynów był całkiem dobrze zaprojektowany - twierdzi Tomasz Majda, sekretarz generalny Towarzystwa Urbanistów Polskich. - Bałagan nastąpił przy niekonsekwentnym budowaniu dzielnicy. I tak już adresy są mylące. Blok, który faktycznie stoi np. przy ul. Braci Wagów, ma adres Meander lub na Uboczu. Dojazd utrudnia fakt, że wjazd jest często ukryty, prowadzi przez parkingi. Nie lepiej jest z najnowszymi osiedlami na Ursynowie. - Powstają tam ogromne budynki ze słabo rozwiniętą infrastrukturą komunikacyjną. W dodatku otoczone płotami, co może jest bezpieczne dla mieszkańców, ale nie dla przestrzeni publicznej. Tor z przeszkodami - Kolejnym problemem Ursynowa jest dojazd do niektórych bloków, przypominający tor z przeszkodami - mówi st. asp. Grzegorz Trzeciak, z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej. - Przeszkadzają nam słupki, nasypy, przez które ciężki sprzęt nie jest w stanie przejechać. Nie mówiąc już o wąskich drogach. Płotki i drzewa przed blokami uniemożliwiają rozstawienie drabin ewakuacyjnych i specjalnych poduszek do skoków. A każda taka przeszkoda to uciekające cenne minuty, od których zależy ludzkie życie. Stefan Wroński, stefan.wronski@echomiasta.pl