- Kolejne automaty do oglądania fotografii? To chyba nie najlepszy pomysł - sceptycznie ocenia projekt varsavianista Lech Królikowski. - Teraz są inne środki wizualne. A fotoplastikon to statyczna formuła. Nie na dzisiejsze czasy. Jeden, który jest, w Al. Jerozolimskich można zachować jako ciekawostkę - dodaje. - Nie na dzisiejsze czasy?! - oburza się szefowa placówki Monika Bończa-Tomaszewska z Muzeum Powstania Warszawskiego. - 350 osób to nasz dzienny rekord, średnia - 90 gości. To mało?! - pyta. Przyznaje jednak, że właśnie od sierpnia, kiedy upadającą placówkę przejęło Muzeum, fotoplastikon w Al. Jerozolimskich 51 przeżywa renesans. Przychodzą starsi, którzy bywali tu w latach 50., by sobie przypomnieć kultowy klimat tego miejsca. Ale coraz częściej zaglądają młodzi. Mówią, że to miejsce magiczne. Rosnąca popularność wśród młodzieży spowodowała, że muzeum zdecydowało się zainwestować w fotoplastikony - czytamy w publikacji "Życia Warszawy".