Zapiski Sławomira Mrożka - maszynopisy i odręczne notatki - liczą ponad 5 tys. stron. Ukazują się one nakładem Wydawnictwa Literackiego w trzech tomach. Pisarz prowadził zapiski przez prawie 40 lat, od 1962 do końca 1999 roku. Powstał obraz całej epoki, przewijają się nazwiska Lema, Miłosza, Jeleńskiego, Herlinga-Grudzińskiego, Błońskiego, Giedroycia, Czapskiego, Gombrowicza. Drugi tom obejmował zapiski do 1979 roku, trzeci przyniesie obraz życia Mrożka w latach 80. i 90. - Trzeci tom "Dziennika" Sławomira Mrożka spełnia wszystkie kryteria, aby być uznanym za arcydzieło memuarystyki. Samo nazwisko autora gwarantuje najwyższy poziom literacki. Ale nie o styl jedynie tu chodzi, a o szczerość, czasem aż bolesną, w dokonywanej niemal na każdej stronie autoanalizie. Sławomir Mrożek z lat 80-tych minionego wieku to pisarz uznany na całym świecie, wydawany i często wystawiany na scenie, jednocześnie to pisarz ciągle borykający się z własnymi kompleksami, artysta o wielkim talencie, dla którego brak natchnienia i pomysłów jest najgorszą katorgą z możliwych. Tak jak w tomach poprzednich Mrożek bez znieczulenia pisze o sobie i o innych pisarzach, o miejscach, które odwiedza, o książkach, które czyta i które właśnie pisze, słowem odkrywa przed nami całą swą duszę - zapowiada wydawca. W pierwszym i drugim tomie "Dziennika" dominował ton niezadowolenia z siebie i ze świata. Z zapisków wyłaniał się obraz dramaturga walczącego z permanentnym kryzysem twórczym, nadmiernym pociągiem do alkoholu i kompleksami. "Za wielki na Polskę, za mały na świat. Samemu być - za głupi, z innymi - za mądry" - pisał o sobie Mrożek na początku 1973 roku. - Moja chata uboga, skromnie w niej i dość brudno. Należy spuścić z tonu i gospodarować jak się da. Nie jestem ani genialny, ani nie mam wyjątkowych zdolności. (...) Mogłem być znacznym pisarzem polskim. Nie będę nikim szczególnym na miarę więcej niż polską - podsumowywał w maju 1971 roku 41-letni pisarz. Tymczasem wydałoby się, że nie miał powodów do narzekań. Udało mu się zaaklimatyzować na emigracji, miał mieszkanie w Paryżu, jego kolejne dramaty były przyjmowane bardzo ciepło. A jednak w zapiskach z tego okresu przewija się motyw permanentnego kryzysu twórczego, z którym pisarz walczy przy pomocy alkoholu. Mrożek deklaruje kompleks niższości wobec Witolda Gombrowicza, do którego nieustannie się porównuje. Lektura Becketa i Kafki także powoduje u dramaturga załamania nastroju, pisarz nieustannie miota się pomiędzy przekonaniem, że ma wyjątkowy talent, i poczuciem, że nie umie go wykorzystać. - Oczywiście piję i jestem podpity. Ale czy to mnie dyskredytuje? - zastanawia się Mrożek na początku marca 1972. - To już cały marzec przepity - podsumowuje kilka tygodni później. Przez strony "Dziennika" przewijają się całe baterie butelek wina, w użyciu są też mocniejsze trunki. Mrożek zaczyna zauważać, że pijaństwo niekoniecznie mu służy, na kacu wcale nie pisze się łatwiej, a alkohol potęguje poczucie dystansu i niechęci do rzeczywistości, których pisarz doświadcza także na trzeźwo. Polska z perspektywy emigracji budziła w Mrożku uczucia mieszane - z jednej strony ciepło wspominał pozostawionych w ojczyźnie przyjaciół, publiczność, która w lot chwytała niuanse mrożkowskiego dowcipu, z drugiej strony odbierał swoje polskie dziedzictwo jako ogromny ciężar, który przeszkadza mu w zrobieniu światowej kariery. Czuł się na Zachodzie obcy, a jednocześnie z góry zaszufladkowany jako pisarz z przeciwnej strony żelaznej kurtyny. Okres lat 80., który obejmuje trzeci tom zapisków, przyniesie Mrożkowi większe uznanie ze strony odbiorców, pozna on też wtedy swoją przyszłą żonę - Susanę.