Jak przekazała w poniedziałek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Aleksandra Skrzyniarz, akt oskarżenia został skierowany do Sądu Okręgowego w Warszawie pod koniec grudnia. Prokuratura zarzuca 27-letniemu Tomaszowi U. naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym, "niedostosowanie taktyki i techniki jazdy do zmieniającej się sytuacji drogowej", co uniemożliwiło mu zahamowanie, a w konsekwencji doprowadziło do katastrofy w ruchu lądowym. W chwili zdarzenia Tomasz U. był pod wpływem amfetaminy i posiadał porcję narkotyku ukrytą w skrytce kabiny kierowcy. Autobus spadł z wiaduktu Prok. Skrzyniarz przypomniała, że do zdarzenia doszło 25 czerwca 2020 r. na trasie Mostu Grota-Roweckiego. - Tomasz U. prowadził miejski autobus linii 186. Około godziny 12.30 poruszał się jezdnią pomocniczą mostu od ul. Modlińskiej w kierunku ul. Wybrzeże Gdyńskie. Kierowca nie wykonał manewru zmiany pasa i poruszając się na wprost po pasie jezdni prowadzącym do zjazdu z trasy, uderzył w bariery energochłonne. Uderzenie spowodowało wybicie autobusu i jego przerwanie na przegubie. Przednia połowa pojazdu spadła w przestrzeń pomiędzy wiaduktem mostu i ulicą, druga zaś pozostała na moście - opisała prokurator. Przypomniała, że w wyniku tego zdarzenia jedna z pasażerek autobusu doznała rozległych obrażeń i zmarła, a kolejna doznała ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Poszkodowanych jest także sześć osób, których uszczerbek na zdrowiu biegły chirurg określił jako "średni" i 11 osób z obrażeniami "lekkimi". Rzeczniczka prokuratury podała, że zniszczone w wyniku działania Tomasza U. mienie wyceniono na blisko 1,3 mln zł. 27-latek przyznał się do winy Tomasz U. nie był wcześniej karany, nie leczył się psychiatrycznie. W areszcie przebywał od 25 czerwca do 15 września ubiegłego roku, później sąd zdecydował o zmianie środka zapobiegawczego na dozór, zakaz opuszczania krajów i zabronił mu prowadzenia pojazdów mechanicznych. Prokuratura odwoływała się od tej decyzji, uważając ją za niesłuszną, ale została ona utrzymana w mocy. 27-latek przed sądem będzie odpowiadał z tzw. wolnej stopy. Oskarżony finalnie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i wyraził żal. Grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności.