Ciała niepełnosprawnych dzieci - w wieku 2,5 i dziewięć lat - oraz ich ranną babcię znaleziono w poniedziałek w lesie niedaleko ul. Chełmońskiego w Ząbkach nieopodal Warszawy. Ze wstępnych ustaleń wynika, że 64-latka śmiertelnie postrzeliła dzieci, a później próbowała popełnić samobójstwo; zmarła po przewiezieniu do szpitala. Kartka z zapiskami pozostawiona w domu przez 64-letnią kobietę, a znaleziona następnie przez jej męża, zaginęła. Ani policja ani prokuratura nie dysponuje takim dokumentem. - Policjanci zostali poinformowani przez dziadka dzieci, że kobieta taki list pozostawiła. Mężczyzna zeznał później, że będąc pod wpływem stresu i silnych emocji, list zagubił - powiedział asp. Mariusz Mrozek z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji. - Jak wynika z informacji przekazanych w przez mężczyznę były to wskazówki dla bliskich - powiedziała z kolei rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur. Pytana o motywy działania 64-latki Mazur odparła: Na razie nie znamy motywu. Nie chcemy spekulować. Rzeczniczka prokuratury poinformowała, że w dalszym ciągu nie udało się przesłuchać rodziców, ponieważ nie zezwolił na to psycholog. Przeprowadzona we wtorek sekcja zwłok 2,5-letniej dziewczynki i dziewięcioletniego chłopca wykazała, że dzieci zmarły w wyniku ran postrzałowych głowy. W ten sam sposób zmarła ich babcia. Prokuratura wszczęła śledztwo z artykułu 148 kodeksu karnego, czyli w sprawie zabójstwa. Policjanci zabezpieczyli znaleziony na miejscu tragedii pistolet. Broń została przekazana do badań balistycznych. Należała do ojca dzieci, który miał na nią pozwolenie. Śledczy nie ujawniają żadnych informacji na temat rodziny zmarłych.