Jak poinformował rzecznik komendanta głównego straży pożarnej Paweł Frątczak, strażacy otrzymali zgłoszenie od policji tuż po godz. 15 i już po siedmiu minutach byli na miejscu. Po dziesięciu minutach od zgłoszenia na miejsce dotarła dodatkowo specjalistyczna grupa nurkowa z Żerania - w sumie pięć zastępów. To właśnie płetwonurkowie wyłowili mężczyzn - pierwszego po. ok. 20 minutach od zgłoszenia, drugiego po kolejnych pięciu minutach. Pierwszego z mężczyzn wyłowiono z głębokości ok. 2,5 metra. Po przeprowadzonej na miejscu akcji ratunkowej lekarz pogotowia podjął decyzję o przewiezieniu obu do szpitala. Wieczorem TVN24 poinformowała, że starszy z mężczyzn zmarł w szpitalu przy ul. Lindleya. - Apelujemy o zachowanie szczególnej ostrożności i niewchodzenie na zamarznięte akweny. Dotyczy to nie tylko młodych ludzi, dotyczy to także wędkarzy, również osób starszych, które starają się dokarmiać ptaki. A szczególnie o tej porze roku lód jest bardzo zdradliwy, bo choć przy brzegu wydaje się gruby, to nigdy nie jest bezpieczny - przypomina przy tej okazji rzecznik, podkreślając, że lód nigdy nie jest bezpieczny. Apeluje przy tym do wszystkich, którzy na przyszłość będą świadkami takiego zdarzenia, by jeśli chcą pomóc, podali linkę czy szalik, ale nigdy sami nie wbiegali na lód. Frątczak instruuje także, że w sytuacji, gdy załamie się pod nami lód, to nie wolno wykonywać gwałtownych ruchów, a gdy staramy się wydostać z przerębla, nie wolno tego robić do przodu, ale "oprzeć się na łokciach i starać się wycofać".