Do tragedii doszło w piątek w jednym z mieszkań przy ul. Kochanowskiego na warszawskich Bielanach, gdzie pod nieobecność matki, dwóch chłopców w wieku 10 i 17 lat , zaprosiło 20-letniego kolegę Wojciecha D. wraz z jego 16-letnią sympatią Patrycją S. - informuje "Życie Warszawy". Młodych ludzi pochłonęły zabawa i gry komputerowe, a nastolatka nie wróciła na noc do domu. Mocno zaniepokojeni zniknięciem córki rodzice zaalarmowali policję. Niestety na ratunek było już za późno. Jak wynika z ustaleń policji, w piątek w nocy, gdy koledzy Wojciecha D. spali, między parą młodych ludzi miało dojść do kłótni. Chłopak zaczął zarzucać dziewczynie, że zdradza go z kolegą. Po ostrej wymianie zdań wyciągnął nóż i zadał jej kilkanaście ciosów. Niestety obrażenia okazały się bardzo poważne. Nastolatka zmarła, zaś napastnik usiłował popełnić samobójstwo, skacząc z trzeciego piętra bloku. Rannego młodego mężczyznę znalazł ochroniarz, który zaalarmował pogotowie i policję. Chłopak trafił do szpitala - podaje gazeta. Podczas policyjnego przesłuchania przyznał się do stawianych mu zarzutów, tłumaczył jednak, że chciał jedynie "uspokoić swoją dziewczynę". Wiadomo, że rodzice Patrycji od początku byli przeciwni kontaktom córki z Wojciechem D. Mężczyzna nie uczył się, ani nie pracował. Po opuszczeniu szpitala napastnik trafi do aresztu. Za zabójstwo grozi mu do 25 lat więzienia.