Do tragedii doszło w sklepie spożywczym w bloku przy ul. Szanajcy 18 na Pradze-Północ, który od ponad 50 lat prowadziła 75-letnia Alfreda F., nazywana przez klientów "panią Fredzią" - informuje "Życie Warszawy". Ponieważ kobieta długo nie wracała wieczorem do domu, zaniepokojona wnuczka postanowiła sprawdzić, czy babci nie stało się coś złego. Gdy weszła do sklepu, zobaczyła porozrzucany towar i leżącą na podłodze kobietę. Wezwała pogotowie i policję. Niestety ratownikom nie udało się uratować życia rannej 75-latce. Gdy rozpoczęli reanimację, kobieta była już w stanie agonalnym. Zmarła na miejscu. Z wstępnych ustaleń stołecznej policji wynika, że w sklepie około godziny 19.00 doszło do napadu, a napastnicy uderzyli starszą panią w głowę. Jednak bezpośrednią przyczyną zgonu - w opinii śledczych - były albo śmiertelne obrażenia doznane podczas upadku, albo zawał. Ostateczną odpowiedź na to pytanie da jednak dopiero sekcja zwłok. Zdaniem policji, łupem bandytów padło kilka kartonów papierosów oraz rzeczy osobiste właścicielki. Utargu w sklepie już nie było. Mieszkańcy bloku, w którym doszło do tragedii, są w szoku. Nadal nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Kto mógł podnieść rękę na tak sympatyczną osobę? Jak poradzi sobie teraz jej chora córka? - pytają wzburzeni.