- Czekamy jeszcze na dodatkowe opinie, o które występowaliśmy. Po uzyskaniu wszystkich będziemy brali pod uwagę - jak już wcześniej informowałem - zmianę kwalifikacji prawnej zarówno w zakresie opisu czynu, jak i kwalifikacji prawnej, jaka powinna być przyjęta w stosunku do podejrzanego - przekazał w piątek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba. Łukasz Ż. przeniesiony do innego aresztu. "Ze względu bezpieczeństwa" Łukasz Ż. przebywa obecnie w areszcie śledczym w Skierniewicach, gdzie został przewieziony w oparciu o decyzję placówki na Białołęce. - Zostaliśmy poinformowani, że takie przewiezienie nastąpi - powiedział rzecznik. - Nie będę ukrywał, że decyzja aresztu Warszawa Białołęką może być odbierana w charakterze nagrody, ale ze względu bezpieczeństwa i zachowania spokoju na terenie aresztu wskazano prokuraturze, że zasadnym jest przetransportowanie podejrzanego do innego aresztu - mówił prok. Skiba. Dopytywany, jakie zachowanie Ż. wpłynęło na taki krok, prokurator powiedział, że nie został w tym zakresie poinformowany. Z medialnych doniesień wynikało wcześniej, że mężczyzna miał sprawiać funkcjonariuszom z Białołęki problemy. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie poinformował także, że w ciągu ostatnich dziesięciu dni prokuratura skierowała wnioski o dalsze stosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania wobec pięciu podejrzanych, zatrzymanych w drugiej połowie września i zidentyfikowanych jako sprawcy-poplecznicy Łukasza Ż. Mowa o Macieju O., Mikołaju N., Damianie J., jak również Aleksandrze G. oraz Kacprze K. - Wszystkie wnioski zostały przez Sad Rejonowy Warszawa Śródmieście uwzględnione - podkreślił prok. Skiba. Śledczy czekają jeszcze na opinię specjalisty z rekonstrukcji wypadków, a także część opinii toksykologicznych oraz na opinie lekarskie. Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Zginął 37-letni mężczyzna W połowie listopada Łukasz Ż. usłyszał zarzut "spowodowania wypadku samochodowego ze skutkiem śmiertelnym i ciężkimi obrażeniami u części pasażerów w związku z ucieczką z miejsca zdarzenia, jak również złamania zakazu prowadzenia pojazdów". Wcześniej mężczyzna został przewieziony do Polski z Niemiec, gdzie uciekł po doprowadzeniu do tragedii. - Podejrzany przyznał się do winy i odmówił składania zeznań. Samochód Ż. w czasie wypadku poruszał się z prędkością nawet 226 km/h. Ograniczenie na tej trasie wynosi 80 km/h - wskazywał wówczas prok. Skiba. Jak wtedy poinformował, na chwilę przed zdarzeniem Ż. trzymał w ręce telefon, którym nagrywał swoją jazdę. Strona niemiecka nie zabezpieczyła jednak tego nośnika. Podczas zatrzymania mężczyzna nie miał go przy sobie. Do tragicznego w skutkach wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie doszło w nocy z 14 na 15 września. Volkswagen, którym kierował Łukasz Ż., najechał na tył forda, a ten uderzył w bariery energochłonne. Samochodem podróżowała czteroosobowa rodzina. W zderzeniu zginął 37-letni pasażer tego auta, a pozostałe trzy osoby - dwoje dzieci w wieku czterech i ośmiu lat oraz kierująca 37-letnia kobieta - trafiły do szpitala. Pomocy medycznej wymagała również kobieta, która podróżowała volkswagenem, partnerka Łukasza Ż. Do szpitala trafiła w stanie krytycznym. Przez wiele dni była w śpiączce. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!