Miejscowi dali im jednak odpór. Nie obyło się bez strat w ludziach i sprzęcie. Policja, owszem, zjawiła się na miejscu. Wtedy było już jednak po bitwie. Do bitwy stanęło przynajmniej kilkanaście osób. Porozbijane głowy, powybijane szyby. I to coś, co ciągle jeszcze wisi w powietrzu. Z jednej strony strach, a z drugiej chęć odwetu. Bo w tym starciu nie było jednoznacznych zwycięzców. Wszystko działo się dość szybko i na oczach całej wsi, na środku wiejskiej drogi. Jak w słynnym westernie. No bo w końcu to Stany... Wydawać się może, że zdarzenie nie miało żadnego sensu ani uzasadnienia. Mogło się jednak skończyć tragedią. W ruch poszły bowiem nie tylko pięści, ale i metalowe rurki. Każdy z zaatakowanych bronił się bowiem tym, co miał pod ręką. O co poszło? Ludzie nie wiedzą do dziś. Niektórzy są jeszcze w szoku. Nie potrafią zrozumieć, jak mogło dojść do czegoś podobnego. - Oni dwaj szli przez całą wieś środkiem drogi - opowiada starszy mężczyzna. - I kogo tylko spotkali, tego napadali i bili. Nie wybierali, czy mężczyzna, czy kobieta. Nawet dzieci atakowali. Byli pijani, ale nie tak bardzo, żeby nie wiedzieli, co robią. Dostali jednak jakiegoś szału. Ludzie byli całkiem zaskoczeni. Niektórzy stali i patrzyli, jak biją innych. A te łobuzy szły dalej. W końcu jednak wieś się obudziła. Zaczęła dawać odpór. Początkowo pojedynczy, sporadyczny. Wkrótce jednak zorganizowano prawdziwą obronę. I przyszedł czas, żeby przejść do kontrataku. Wcześniej jednak pobito i wystraszono wiele osób. W Dąbrówce niezbyt chętnie mówią o wydarzeniach sprzed kilku dni. Na ławce przed jednym z domów dwaj mężczyźni zapytani o rozróbę machają tylko ręką. - A o czym tu gadać. Co to za bójka, jak nikt nie zginął. Nawet pogotowie nie przyjechało, choć policja mówiła, żeby wezwać. Młoda kobieta z dzieckiem na ręku widziała sprawców całego zamieszania. Nie zna ich jednak, choć podobno ludzie we wsi wiedzą, kto to jest. Mówi się, że są z pobliskiej Grali. - Widziałam, jak szli przez wieś, ale na szczęście nie wyszłam wtedy z domu. A oni lali każdego, kogo spotkali na drodze. Szyby komuś w domu powybijali, płot rozwalili. A nasi strażacy byli tego dnia na zawodach w Grali. Może przez to na początku nie miał kto wsi bronić. Spotykam też jednego z uczestników potyczki. Został zaatakowany przez dwóch napastników. - Tak na poważnie, to nikomu nic się nie stało - mówi mężczyzna. - Naszych ludzi trochę pobili, ale w sumie to oni więcej dostali. I gdyby tamten samochód im z odsieczą nie przyjechał, to by się jeszcze inaczej skończyło. Uciekli w ostatniej chwili, bo jakby ich ludzie z Dąbrówki dopadli, to by się źle skończyło. Mężczyzna pokazuje swoją potłuczoną rękę. - To raczej od obrony... Jak jednemu dołożyłem, to mi ręka spuchła.