Młotek, nóż, gaz, policyjna pałka, wałek od magla, siekiera, noga od stołu. Kto się tym posługuje? Zdaniem "Życia Warszawy" - stołeczni kierowcy. Wachlarz uzbrojenia mają naprawdę szeroki. Jazda po stolicy bywa naprawdę stresująca, a poziom drogowego chamstwa wysoki. Kierowcom często wysiadają nerwy. Pan Robert, taksówkarz, pracuje na mieście od dziewięciu lat, zawsze ma przy sobie nóż. Kamil jest młodym kierowcą (jeździ od trzech lat) i nigdy nie miał nieprzyjemnych spotkań ani ze złodziejami, ani z agresywnymi kierowcami, co nie przeszkadza mu wozić w swoim hyundaiu... siekiery. Nikodem, absolwent historii sztuki, nie rozstaje się z młotkiem, od kiedy na parkingu w Śródmieściu podeszło do niego dwóch podejrzanych typów i zażądało kluczyków od auta. Pan Paweł jeździ samochodem oznaczonym "przewóz osób". Na wszelki wypadek ma zawsze przy sobie wałek od magla. Inny jeżdżący nocami taksówkarz wyciąga spod przeciwsłonecznej osłonki gumową policyjną pałkę. Kierowcy nocnych autobusów też się zbroją, ale raczej nie zabierają do auta kija czy sprężynowego noża. Najczęściej wożą w szoferce jakieś części autobusu. Ale są też tacy, którzy nie potrzebują żadnych akcesoriów. Pan Adam jest elektrykiem. - Zawsze mam w wozie pełno narzędzi, ale to nie dla mnie. Jak mi ktoś zajedzie drogę czy wymusi pierwszeństwo, to po prostu walę pięścią między oczy i po sprawie. Czy któryś z kierowców myślał o tym, żeby pozbyć się swoich gadżetów i agresji. - Nie, bo po tym mieście nie da się jeździć spokojnie, odpowiadają.