Do zdarzenia doszło w grudniu w Mazowieckim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu. Z dotychczasowych ustaleń prokuratury wynika, że 70-latek z silnymi dolegliwościami żołądkowymi został przywieziony karetką pogotowia do szpitala, gdzie trafił SOR. Tam miał czekać na konsultację lekarską. Po kilku godzinach personel szpitala powiadomił jednak policję, że pacjenta nigdzie nie ma i prawdopodobnie opuścił lecznicę. O fakcie tym poinformowano także rodzinę chorego. "Po interwencji bliskich okazało się, że chory wciąż czeka na SOR, w tym samym miejscu, gdzie zostawili go ratownicy z pogotowia ratunkowego. Stan mężczyzny się jednak pogorszył, został zaintubowany" - przekazała Prokuratury Okręgowej w Radomiu Beata Galas. Po kilku dniach mężczyzna zmarł. Rodzina zawiadomiła prokuraturę. Zostało wszczęte śledztwo w sprawie narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Grozi za to kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat. Śledztwo prowadzi Prokuratura Rejonowa Radom-Wschód. Śledczy zabezpieczyli dokumentację zmarłego pacjenta oraz nagrania rozmów z dyspozytorami pogotowia ratunkowego. Przeprowadzono także sekcję zwłok, która pokaże, co było przyczyną zgonu pacjenta. Na razie nie ma jeszcze protokołu z jej wynikami. Śledczy nie będą mogli natomiast skorzystać z zapisu szpitalnego monitoringu. Okazało się, że w czasie, gdy pacjent czekał na SOR-ze, monitoring nie działał. Po tym, jak sprawę opisały media, Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar poinformował, że się nią zajmuje. "Rzecznik pyta prezesa szpitala o informacje w tej sprawie, jak i o działania w celu wyeliminowania takich sytuacji w przyszłości" - podano na stronie RPO.