Szpital na Banacha - symbol prac Łapińskiego
Pacjenci umierają na zatłoczonym szpitalnym korytarzu - to obraz warszawskich klinik. Brakuje łóżek w salach nawet dla najciężej chorych. Najgorzej jest w Akademii Medycznej, gdzie dyrektor podjęła decyzję o wstrzymaniu planowych przyjęć do szpitala. Placówka przyjmuje pacjentów jedynie w przypadku zagrożenia życia.
Szpital na Banacha tonie w długach. Hurtownie farmaceutyczne odmawiają dostarczania leków. Po prawie półtorarocznej działalności Łapińskiego na stanowisku szefa Ministerstwa Zdrowia jego macierzysty szpital nie dostaje pieniędzy za nadprogramowe zabiegi, choć tych wykonuje bardzo dużo.
Sytuacja szpitala jest bardzo zła, brakuje nie tylko pieniędzy, ale i miejsc. Nawet korytarze zmieniono na sale. Jak mówią tamtejsi lekarze, trzeba dokonywać moralnych wyborów. - Musiałbym kogoś wyrzucić z sali, aby na jego miejsce wcisnąć pacjenta po operacji - mówi jeden z nich.
- Często bywało tak, że ludzie siedzieli na krzesłach, czekając na wypisy innych chorych, by zająć ich łóżka. W tej chwili na internie jest około 30 dostawek, a (...) na izbę chorych trafia duża liczba osób - mówi z kolei inny lekarz.
Szpital na Banacha odwiedziła reporterka RMF Agnieszka Burzyńska: