- To zarówno przypadki znalezienia u ucznia jednej działki narkotyku, ale i takie, gdy młody człowiek miał przy sobie kilkadziesiąt działek, aby rozprowadzać je wśród kolegów - mówi podinsp. Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji. Z policyjnych statystyk wynika, że najwięcej spraw dotyczy gimnazjów. Najczęściej rozprowadzana wśród uczniów jest marihuana, rzadziej - amfetamina, haszysz, tabletki ecstasy. Więcej przyłapanych z narkotykami to efekt coraz lepszych zabezpieczeń w placówkach, ale według ekspertów, przede wszystkim zmiany nastawienia dyrekcji. Dotychczas często narkotykowe sprawy próbowano zamiatać pod dywan, żeby nie było o tym głośno. Jak przyznaje Jan Wróbel, publicysta i dyrektor I Społecznego LO w Warszawie, kilka lat temu, jeśli w sprawie narkotyków przyjechała policja, to dla szkoły była to antyreklama. - Większa obecnie liczba zatrzymań dilerów w szkołach wynika z przerwania tabu, które skłaniało dyrektorów do zamykania oczu na problem. Z tego trzeba się cieszyć, bo narkotyki są zjawiskiem niebezpiecznym - podkreśla. - Wzrasta świadomość i czujność dyrekcji szkół i rodziców. Kiedy w szkole pojawia się narkotyk, częściej to zgłaszają - mówi Piotr Jabłoński, dyrektor Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii. Zwraca uwagę, że nauczyciele i rodzice przestają myśleć o narkotykach jako problemie, który nie dotyczy ich szkoły i ich dzieci. - Kiedyś ludzie pytani o to, kto odpowiada za narkomanię, mówili: państwo, władza, Kościół. Teraz twierdzą, że rodzice - zauważa.