Akt oskarżenia obejmował 12 zarzutów, odnoszących się do lat 1997-2006. Najpoważniejszy dotyczył kierowania zorganizowaną grupą przestępczą "śródmiejsko-wolską", która specjalizowała się m.in. w wymuszeniach. Pozostałe były związane m.in. z kradzieżami luksusowych samochodów, handlem heroiną oraz podrobieniem dokumentu i wyłudzeniem od pracownika Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego poświadczenia nieprawdy poprzez wystawienie paszportu na nieprawdziwe dane. Wina "Szkatuły" nie budzi wątpliwości Oskarżonemu groziło do 12 lat więzienia, obrona zaproponowała jednak karę łączną za wszystkie czyny w wymiarze pięciu i pół roku więzienia oraz 10 tys. zł grzywny. Do tej propozycji przychyliła się prokuratura. Sąd wskazał, że okoliczności popełnienia przestępstw nie budzą wątpliwości, a prokurator i pokrzywdzeni nie sprzeciwili się. "Szkatuła" nie przyznał się jednak do winy i odmówił składania wyjaśnień. - Wina Rafała S. nie może budzić żadnych wątpliwości - podkreślił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Igor Tuleya, dodając, że przyznanie się oskarżonego do winy nie jest warunkiem koniecznym dobrowolnego poddania się karze. Ukrywał się przez wiele lat W ocenie sądu w sprawie przeciwko S. zebrano twarde i wiarygodne dowody. Oskarżony ponadto przez wiele lat ukrywał się przed organami ścigania. - Kierowana przez Rafała S. grupa przestępcza miała charakter zorganizowany i zbrojny. Zajmowała się m.in. obrotem narkotykami i kradzieżami luksusowych aut na terenie całego kraju - powiedział sędzia. Z zebranego przez prokuraturę materiału dowodowego, a także z zeznań świadków wynika, że członkowie gangu ustalali miejsca spotkań i przechowywania łupów, a także mieli broń i materiały wybuchowe. Był numer jeden na policyjnej liście Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie powiedział po rozprawie, że wyrok jest zgodny z oczekiwaniami prokuratury. - Oskarżony dobrowolnie poddał się karze. Takie stanowisko było zgodne z oczekiwaniami prokuratury. Prokurator stoi na straży praworządności i wcale nie musi żądać zawsze największej kary. Materiał dowodowy był na tyle mocny, że oskarżony nie zdecydował się, aby dalej prowadzić proces - zaznaczył. "Szkatuła" był numerem jeden na policyjnej liście najbardziej poszukiwanych przestępców. Szukano go przez 10 lat; wystawiono za nim osiem listów gończych oraz dwa Europejskie Nakazy Aresztowania. Policja zatrzymała go w połowie maja w Lesznowoli pod Warszawą. Czeka go jeszcze jeden proces Rafała S. czeka w Warszawie jeszcze jeden, poważniejszy proces. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga postawiła mu zarzut podżegania do zabójstwa i pod koniec lipca tego roku przesłała do praskiego sądu okręgowego akt oskarżenia w tej sprawie. Chodzi o zabójstwo Tomasza S., pseud. Komandos, bliskiego współpracownika szefa gangu mokotowskiego Andrzeja H., pseud. Korek. Zamachu na niego dokonano 31 maja 2002 r. w warszawskim centrum handlowym Klif. Do strzelaniny doszło w godzinach szczytu zakupowego, w jednym z barków. Zginęło dwóch gangsterów, trzeci został ranny. "Komandos" uciekł, ale zastrzelono go kilka miesięcy później - w sierpniu 2002 r. na stacji benzynowej przy ul. Radzymińskiej. Za podżeganie do zabójstwa "Szkatule" grozi dożywocie. S. zaczynał od kradzieży samochodów dla gangu Piotra K., pseud. Bandziorek. Później trafił do tzw. grupy mokotowskiej, kierowanej przez Andrzeja H. - "Korka". Dzięki bezwzględności usamodzielnił się jednak, stworzył własny gang, który szybko zaczął przejmować wpływy nie tylko w Warszawie, ale też na Mazowszu. Wyrok nie jest prawomocny Grupa specjalizowała się w zabójstwach, wymuszeniach haraczy, uprowadzeniach i obrocie narkotykami. Gang został rozbity w lutym 2008 roku, Rafał S. nie został jednak wówczas zatrzymany. Dzisiejszy wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie nie jest prawomocny.