O znalezisku zadecydował przypadek, komendant Centrum Szkolenia Policji w Legionowie po śmierci jednego z pracowników zarządził komisyjne otwarcie pomieszczeń, którymi zmarły się zajmował i inwentaryzację ich zawartości. Wewnątrz odnaleziono skrzynie nieznanego pochodzenia, a w nich kilkaset ludzkich kości, w tym kilkadziesiąt przestrzelonych czaszek. - Szczątki te były opisane pod względem kryminalistycznym, w języku rosyjskim i polskim. Przypuszczamy, że te kości zostały przewiezione do badań do Centrum Szkolenia Policji w Legionowie w 1991 roku i prawdopodobne jest, że są to kości policjantów pomordowanych w Miednoje, które odnaleziono podczas prowadzonych wówczas prac ekshumacyjnych - mówił Sokołowski. Jak dodał, natychmiast poinformowano o znalezisku prokuraturę. - Obecnie policja z Legionowa wspólnie z pracownikami prokuratury prowadzi na miejscu oględziny, docieramy do dokumentacji szczątków i staramy się ustalić do kogą mogą należeć i jakie były ich losy - powiedział Sokołowski. Jak ocenił w rozmowie z historyk Antoni Dudek, mogą to być ofiary UB i NKWD z lat 1944-45. - Mogą to być ich ofiary z tamtego okresu, których szczątki ukryto w magazynach milicyjnych przejętych później przez policję - powiedział Dudek. W jego opinii, raczej nie są to ofiary z Katynia - jak podał portal dziennik.pl. - Nie wierzę, żeby strona rosyjska do roku 1990 przekazała jakieś szczątki z Katynia. Sowieci musieliby się wówczas przyznać do zbrodni katyńskiej, a równocześnie jest to jedyny okres, kiedy takie przekazanie mogło się odbyć bez rozgłosu. Nie sądzę także, żeby było możliwe przekazanie ich po roku 1990 tak, by nikt tego nie zauważył. Widziałem trochę dokumentów na ten temat i nie znalazłem tam żadnej wzmianki o przekazywaniu szczątków - mówił historyk. Wyraził również nadzieję, że uda się ustalić stan faktyczny. - Wyjaśnienie, czyje to szczątki i jakie były ich losy może się okazać sprawą dość trudną - ocenił Dudek.