59-letni obecnie Jankowski w grudniu 1970 r. pracował w Stoczni Marynarki Wojennej na Oksywiu. W poniedziałek w sądzie opowiadał, jak w grudniu 1970 r. został zatrzymany na ulicach Gdyni przez milicję. "Wcześniej dostałem w twarz świecą dymną i nic nie widziałem" - dodał. Zatrzymanego - tak jak wielu innych - przeprowadzono do gmachu gdyńskiej Miejskiej Rady Narodowej. Tam zostałem poturbowany, pobity. Przepuszczano nas przez szpaler milicjantów z pałami. Bili nas po całym ciele, ale szczególnie po nogach" - mówił. Według niego, milicjanci byli bezwzględni, brutalni i agresywni. "Bili bez powodu. Może byli pod wpływem alkoholu lub jakichś środków odurzających" - zastanawiał się. Potem Jankowski był przesłuchiwany przez grupę milicjantów. "Kazali mi pisać życiorys i wszystko o mojej rodzinie. Gdy coś napisałem, oficer milicji mówił, że to nieprawda i znów mnie bito. Tak było kilkanaście razy" - relacjonował świadek sądowi. Po rozprawie powiedział on, że niedawno od samorządowych władz Gdyni przyszło pismo, by występować do nich z odpowiednią dokumentacją po specjalne odszkodowania. Jankowski przeprowadzał się jednak z Gdyni do Krakowa i dokumenty z leczenia utracił. "Zwróciłem się po nie do szpitala w Lublinie, ale tam w archiwach nie ma ani śladu, że ponad pół roku się u nich leczyłem. Wszystko wyczyszczono, albo pod innym nazwiskiem byłem zarejestrowany" - mówił. Proces ówczesnego szefa MON gen. Wojciecha Jaruzelskiego, wicepremiera Stanisława Kociołka, wiceszefa MON gen. Tadeusza Tuczapskiego oraz trzech dowódców jednostek wojska tłumiących protesty trwa od października 2001 r. Oskarżeni nie przyznają się do winy. Odpowiadają z wolnej stopy. Grozi im nawet dożywocie. Od sześciu lat trwają żmudne przesłuchania świadków - głównie robotników Wybrzeża, żołnierzy i milicjantów. W akcie oskarżenia prokuratura wniosła o przesłuchanie ok. 1110 osób. W 2004 r. sąd oddalił wniosek prokuratora Bogdana Szegdy, by ograniczyć ich liczbę do ok. 150. Dotychczas przesłuchano ok. 700 świadków. Ostatnio sąd postanowił, że można ograniczać się do odczytania zeznań tych świadków, którzy się nie stawią - bez ich ponownego wzywania do sądu. 84-letni Jaruzelski, tak jak i inni podsądni, nie musi stawiać się na rozprawy, choć czasami przychodzi - w poniedziałek był. Wiele razy mówił, że proces ten zakończy się z "powodów biologicznych". Poczuwa się do współodpowiedzialności politycznej i moralnej - ale nie karnej - za masakrę. Czeka go też inny proces. Ponad 25 lat po wprowadzeniu stanu wojennego jego główni inicjatorzy i wykonawcy, w tym Jaruzelski, b. szef MSW Czesław Kiszczak i Stanisław Kania, b. sekretarz PZPR zostali w kwietniu 2007 r. oskarżeni przez IPN za jego bezprawne wprowadzenie. 12 grudnia 1970 r. rząd PRL ogłosił drastyczne podwyżki cen na artykuły spożywcze, co wywołało demonstracje na Wybrzeżu. Według oficjalnych danych, na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga zginęły 44 osoby, a ponad 1160 zostało rannych. W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności. Możliwość taka powstała dopiero po przełomie 1989 r.