Jak powiedziała rzecznik Prokuratury Okręgowej w Radomiu Małgorzata Chrabąszcz, zarzuty zostały postawione w oparciu o ekspertyzę biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, którzy uznali, że lekarka popełniła błąd w sztuce lekarskiej. Według prokuratury lekarka nie udzieliła kobiecie dostatecznej pomocy, ponieważ stwierdziła jej zgon na podstawie niepewnych znamion śmierci i braku reakcji na bodźce zewnętrzne. Lekarka badała kobietę przy użyciu stetoskopu, zbadała jej puls i reakcję na światło. Biegli podkreślili jednak w swojej opinii, że choć funkcje życiowe u pacjentki były minimalne i zwykłym badaniem można ich było nie rozpoznać, to jednak nie miała ona wszystkich typowych oznak pośmiertnych. Według nich lekarka powinna w celu stwierdzenia zgonu przeprowadzić monitoring akcji serca za pomocą aparatury dostępnej w karetce pogotowia. Rzeczniczka prokuratury zapowiedziała, że lekarka będzie przesłuchiwana po świętach. W czerwcu do chorującej od dawna 84-letniej mieszkanki Jabłonowa k. Zwolenia (Mazowieckie) przyjechało pogotowie ratunkowe, gdyż spadła ona z łóżka i straciła przytomność. Lekarka stwierdziła zgon. Kobieta leżała w łóżku, a jej najbliżsi zajęli się przygotowywaniem pogrzebu. Kiedy po kilku godzinach pracownicy firmy pogrzebowej wynosili worek z ciałem do kostnicy, zauważyli, że się porusza. Wezwany na miejsce lekarz stwierdził u kobiety powrót czynności życiowych. Pacjentka trafiła do szpitala na oddział intensywnej terapii i po jakimś czasie wróciła do domu. Przez prawie dwa tygodnie była uznana za zmarłą. Dopiero sąd unieważnił wystawiony jej akt zgonu i na nowo otrzymała dowód osobisty.