Dziś wszyscy studenci, którzy nie ukończyli 26 lat, mają prawo do 37-proc. zniżki na bilety kolejowe. Zniżka ta kiedyś wynosiła 50 proc., ale w 2002 r. - mimo gwałtownych protestów żaków - rząd ściął studenckie uprawnienia. Teraz wraca pomysł przywrócenia większych zniżek. Nowelizację przepisów proponuje grupa posłów PiS z komisji infrastruktury. - W ramach "polityki cudów" rządu PO wyższe ulgi powinny zostać przywrócone. Dla znacznej części studentów, po ich wydatkach związanych z opłatami za studia i mieszkanie, to właśnie koszt dojazdu na uczelnię stanowi największe obciążenie finansowe" - argumentuje poseł Jacek Tomczak z PiS, który złożył interpelację do ministra transportu Cezarego Grabarczyka. Krzysztof Tchórzewski, były wiceminister transportu w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, tłumaczy: "Za naszych rządów nie zdążyliśmy tego wprowadzić w życie. Poza tym był pewien opór ministra finansów. Liczymy teraz, że PO poprze nasze starania" - mówi gazecie. Posłowie zastrzegają, że nie wszystkie przejazdy mają być w połowie dotowane przez państwo. 50-proc. zniżka obejmowałby tylko bilety na podróż z miejsca zamieszkania do uczelni i z powrotem. Na inne przejazdy koleją zostałaby ulga 37 proc. Według władz domagającego się przywrócenia 50-proc. zniżek na bilety kolejowe Parlamentu Studentów RP, na zmianie zyskałoby nawet dwa mln studentów. Większa ulga mogłaby wejść w życie w 2009 r. Choć zmianę proponuje opozycja, są szanse na to, że w Sejmie znajdzie się większość do jej uchwalenia. "Dla dobra studentów możemy poprzeć taką ustawę" - deklaruje szef komisji infrastruktury Zbigniew Rynasiewicz (PO). "Trudno będzie zagłosować przeciw. Studenci to nasz spory elektorat" - dodaje inny polityk PO. Wątpliwości ma Janusz Piechociński z PSL. "Jesteśmy za tym, by wspierać studentów. Jednak musimy się zastanowić, czy lepiej dotować przewoźników kolejowych, żeby bilety były tańsze, czy może przeznaczyć te pieniądze na większe stypendia" - mówi dziennikowi.