W Warszawie studenci zorganizowali protest przed bramą Uniwersytetu Warszawskiego na Krakowskim Przedmieściu. Przynieśli transparent z napisem "Edukacja nie na sprzedaż" oraz plakaty, na których można było przeczytać: "Bezpłatne studia", "Kudrycka dymisja" i "Edukacja prawem". Rozdawali ulotki i nawoływali przez megafony do "powszechnej i darmowej edukacji". - Protestujemy przeciwko antystudenckiej reformie minister Kudryckiej i ogólnoeuropejskiemu procesowi bolońskiemu, który zakłada komercjalizację uniwersytetów i wpływanie biznesu na kształcenie na uczelniach - powiedział jeden z protestujących studentów, Maciej Łapski. Jak tłumaczył, w reformie szkolnictwa wyższego, której założenia rząd przyjął pod koniec października, działaczom Zrzeszenia nie podoba się m.in. wprowadzenie odpłatności za drugi kierunek studiów. - Nie chcemy częściowej odpłatności za studia, chcemy tanich akademików i stypendiów na odpowiednim poziomie - mówił Łapski. Dodał, że Demokratyczne Zrzeszenie Studenckie sprzeciwia się także "finansowaniu uczelni przez przedsiębiorstwa". - Nie chcemy, aby prywatne firmy miały wpływ na poziom kształcenia i dyskurs oferowany na polskich uczelniach - powiedział Łapski. Poza Warszawą studenci z Zrzeszenia protestowali m.in. w Gdańsku, Łodzi, Lublinie, Krakowie, a także w Białymstoku, gdzie dokonali symbolicznej licytacji trzech białostockich państwowych wyższych uczelni: Uniwersytetu w Białymstoku, Uniwersytetu Medycznego i Politechniki Białostockiej. Ich zdaniem, miało to pokazać, że uczelnie traktowane są jako miejsca do zarabiania pieniędzy, a nie instytucje, w których inwestuje się w edukację młodych ludzi. Rzecznik Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego Bartosz Loba powiedział, że działacze z Demokratycznego Zrzeszenia Studenckiego mogli od ponad półtora roku zgłaszać swoje opinie do założeń reformy szkolnictwa wyższego, jednak tego nie uczynili. Loba podkreślił też, że wtorkowe pikiety zrzeszenia "są oparte na retorycznych hasłach i nie wiadomo przeciwko czemu". - Po pierwsze nie planujemy wprowadzenia odpłatności za studia, po drugie nasza propozycja zbliżenia uczelni do gospodarki jest w interesie samych studentów, którzy dzięki temu łatwiej poradzą sobie na rynku pracy - mówił rzecznik. W propozycjach resortu nauki zapisano m.in., że każdy student uczelni państwowej otrzyma pulę punktów ECTS (Europejski System Transferu Punktów), która zapewni mu darmowe studia na jednym kierunku. Zgodnie z założeniami, student na studiach pięcioletnich nie będzie mógł przekroczyć 300 punktów ECTS, a na studiach sześcioletnich 360 (w systemie ECTS każdy rok studiów to 60 punktów wykorzystywanych na egzaminy i zaliczenia wykładów i ćwiczeń). Student otrzyma dodatkowe 30 punktów rezerwowych. Dla 10 proc. najlepszych studentów na roku drugi kierunek studiów będzie nieodpłatny. Ministerstwo chce także premiować te uczelnie, których programy kształcenia będą dostosowane do wymogów gospodarki; resort przewiduje również kształcenie wspólne z pracodawcą i na jego zamówienie.