Żaden z kilku samochodów nie zatrzymał się na przejeździe kolejowym. Jeden nawet przyspieszył. Czerwone światło nie robi widać na kierowcach żadnego wrażenia. Robi je natomiast kolejna scena. Samochód osobowy jest kłębowiskiem stali. Nie sposób rozpoznać nawet poszczególnych części pojazdu. Przy torach leżą trzy ciała nakryte foliowymi workami. Film z takimi właśnie scenkami (kręconymi w okolicach Siedlec) zaprezentowano na konferencji prasowej zorganizowanej przez Zakład Linii Kolejowych w Siedlcach. W ten sposób w mieście zainaugurowano ogólnopolską akcję "Bezpieczny przejazd - zatrzymaj się i żyj". Jest ona organizowana już po raz trzeci. I jak wynika ze statystyki, właśnie w rejonie działania PLK w Siedlcach odnosi ona największy skutek. Podczas gdy w skali kraju liczba wypadków na przejazdach kolejowych rośnie, w rejonie Siedlec nieznacznie spada. - W tegorocznej akcji swoje działania, poza dróżnikami, chcemy skoncentrować przede wszystkim na dzieciach i młodzieży - mówi rzecznik prasowy Oddziału Regionalnego Polskich Linii Kolejowych w Warszawie, Ryszard Bandosz. - To przecież dzieci mają największy wpływ na swoich rodziców - kierowców. Będziemy więc organizować spotkania, na których przedstawimy właśnie takie filmy, jak podczas konferencji. Konkretne przykłady łamania przepisów, a potem tragiczne tego skutki, przemawiają chyba najbardziej do wyobraźni. Pierwsze takie spotkania odbyły się już w szkołach w Halinowie i Niemojkach. Tegoroczna akcja przygotowana jest rzeczywiście profesjonalnie. Do telewizyjnych spotów (kręconych koło Siedlec) zaangażowano nawet Tomasza Stockingera (telewizyjnego doktora Lubicza). Sama "akcja propagandowa" to jednak zdecydowanie za mało. O bezpieczeństwie na przejazdach decydują w głównej mierze nowoczesne rozwiązania techniczne. Na te jednak ciągle nie możemy sobie pozwolić. Generalnie, tam gdzie pociągi jeżdżą z prędkością ponad 160 km/h (a do tego przystosowana jest m.in. linia Siedlce-Warszawa) wszelkie skrzyżowania z torami powinny być w formie tuneli lub wiaduktów. U nas to jeszcze teoria. Nie stać nas nawet na nowoczesne przejazdy. Koszt modernizacji jednego przejazdu to około milion złotych. Inwestowanie jest jednak koniecznością. Tylko w tym roku na przejazdach w rejonie działania ZLK w Siedlcach doszło już do 7 wypadków, w tym śmiertelnego. Warto wiedzieć, że aż w 97 procentach przyczyną tragedii na torach jest nieostrożność kierowców. - Bardzo niepokojącym zjawiskiem jest też niszczenie urządzeń zainstalowanych na przejazdach - dodaje Ryszard Bandosz. - Każdy taki przypadek sprawia, że pociąg musi ograniczyć swoją prędkość do 20 kilometrów na godzinę. Zdarza się, że na trasie uszkodzonych jest kilka przejazdów. W tej sytuacji opóźnienia, niezawinione przez kolej, mogą być bardzo duże. - Modernizacja przejazdów jest niezbędna, ale trzeba tę kwestię rozwiązać w oparciu o nowe zasady - informują w ZLK w Siedlcach. - Każdego roku kolej wydaje na utrzymanie przejazdów ponad 22 miliony złotych. Tymczasem utrzymaniem dróg przy przejazdach powinny się zajmować także lokalne samorządy oraz zarządzający drogami. Odpowiedni projekt w tej sprawie chcemy skierować do Sejmu. - Generalnie ubywa przejazdów niestrzeżonych - mówi zastępca dyrektora ds. eksploatacyjnych ZLK w Siedlcach, Ireneusz Soboń. - Tylko w 2004 roku zmodernizowaliśmy 7 z nich. Mamy już nawet przejazdy, na których zastosowaliśmy telewizję przemysłową. Tempo modernizacji jest jednak żenująco niskie. W tym roku zmodernizowano 1 przejazd - na 666 znajdujących się w rejonie siedleckiego Zakładu Linii Kolejowych! Przejazdów obsługiwanych przez dróżników jest 75. Tylko 33 mają elektroniczne półrogatki, a 24 sygnalizację świetlną, 513 przejazdów chronią... znaki drogowe. W zestawieniu z faktem, że droga hamowania pociągu wynosi około 1000 metrów, to raczej marne zabezpieczenie. W tej sytuacji nie będzie łatwo ograniczyć liczbę wypadków na przejazdach. Przypomnijmy, że w latach 2004-2006 na przejazdach kolejowych zginęły 104 osoby, a 320 zostało rannych. Z. Juśkiewicz