Władze Garwolina miały nie lada problem ze znalezieniem chętnych na to stanowisko. W zeszłym roku z pracy zrezygnował jeden z dwóch zatrudnionych funkcjonariuszy. Rozpoczęły się więc poszukiwania kogoś na jego miejsce. Ogłoszono konkurs, czekano, ale... nikt się nie zgłosił. Podobno wymagania były zbyt duże. Ogłoszono więc drugi konkurs. Tym razem zgłosiły się dwie osoby. Rywalizację wygrała Aleksandra Budyta. Zobowiązana była jednak wcześniejszą umową o pracę i dlatego pełnienie funkcji strażnika miejskiego rozpoczęła dopiero 1 kwietnia. W międzyczasie z pracy zrezygnował kolejny strażnik. Pani Aleksandra Budyta została więc sama. Na razie jednak nie zobaczycie jej w służbowym mundurze na garwolińskich ulicach. Mundur jest bowiem dopiero zamawiany. Pani Aleksandra musi też przejść profesjonalne szkolenie dla strażników miejskich. Pomoc zaoferował już komendant powiatowy policji w Garwolinie. Najpierw, pod okiem policjanta, pani Aleksandra będzie poznawała tajniki pracy, potem ma zdać egzamin. Dlaczego zdecydowała się na taką pracę? - Praca w służbach mundurowych to było takie moje marzenie z dzieciństwa - mówi Aleksandra Budyta. - Policjantką już nie zostanę, bo mam rodzinę i nie mogę pojechać na kilkumiesięczne szkolenie, jakie jest wymagane w tej formacji. Pani Ola jest pierwszą osobą w rodzinie, która będzie "umundurowana". Do tej pory nikt z tej rodziny w takich służbach nie pracował. - Rodzina mi kibicowała, gdy szłam na rozmowę - mówi A. Budyta. - Koleżanki są teraz zdziwione, gdy mówię, gdzie pracuję, ale też gratulują tego, że się dostałam. Pani Ola zapewnia jednak, że koleżanki nie będą miały taryfy ulgowej, gdy źle zaparkują samochód. Zresztą na razie o zakładaniu blokad pani Ola nie mówi. - Może należałoby zacząć od pouczeń? - zastanawia się. - Nie chciałabym być traktowana od razu jako postrach. Pani strażnik zapewnia, że nie czuje obaw przed przeprowadzaniem interwencji. - Całe życie mieszkam w Garwolinie, więc nie boję się tego miasta, znam je - dodaje A. Budyta. - Wiem, gdzie młodzież chodzi na wagary i gdzie miejscowi pija alkohol. Mimo że nie jest herod-babą, a raczej filigranową osóbką, to zapewnia, że poradzi sobie również z tymi bardziej agresywnymi. - Taka będzie moja praca - kończy. - Zresztą ukończyłam studia z zakresu resocjalizacji, więc mam nadzieję, że wykorzystam tu swoją wiedzę.