Rafał wyszedł z domu na warszawskiej Ochocie w piątek po południu. Powiedział, że jedzie na grilla do znajomych mieszkających pod Warszawą. Gdy w sobotę chłopak nie wrócił do domu, jego rodzina rozpoczęła poszukiwania. Zaniepokojona matka 16-latka zgłosiła na komendzie przy ul. Opaczewskiej jego zaginięcie. Jak się okazało, rysopis chłopaka pasował do ofiary, której ciało w sobotnie popołudnie znaleźli grzybiarze w lesie na obrzeżach Kobyłki. Policjanci potwierdzili, że to ta sama osoba. Rafał - jak powiedział "Życiu Warszawy" jeden z policjantów, który był na miejscu zbrodni - został bardzo brutalnie zabity - miał 40 ran zadanych nożem i poderżnięte gardło. Nie wiadomo na razie, w jakich okolicznościach doszło do zbrodni i kim są sprawcy. Istnieją jednak przypuszczenia, że śmierć Rafała to brutalna zemsta za to, że chłopak pobił wcześniej innego nastolatka. Wiadomo także, że napastników było wielu, i że 16-latek próbował się bronić. Niestety, nie zdołał wyrwać się z rąk oprawców. Nie mógł także liczyć na pomoc okolicznych mieszkańców - najbliższe zabudowania znajdują się kilkaset metrów od miejsca tragedii, nikt nic nie słyszał. Funkcjonariusze zatrzymali młodego mężczyznę, który może mieć związek z masakrą w Kobyłce. Zostanie on przesłuchany przez prokuratora - powiedział "Życiu Warszawy" Arkadiusz Matusiak, szef wołomińskiej prokuratury, prowadzącej śledztwo w sprawie zabójstwa gimnazjalisty. emi