- Przez cały rok mamy ręce pełne roboty. Problem zaczyna się wtedy, gdy jedziemy do akcji, która wymaga zaangażowania co najmniej pięciu wozów - mówi rzecznik prasowy stołecznej straży. Żadna ze strażnic nie da sobie rady. W każdej z nich zostaje tylko po jednym wozie bojowym. Poradzi sobie z ugaszeniem pożaru śmietnika, ale nie domu - zaznacza. Aby zminimalizować braki kadrowe, szefostwo straży wydłużyło czas pracy ratowników. Musieliśmy to zrobić. Sytuacja zagrażała bezpieczeństwu warszawiaków - przyznaje Łabajczyk. Wprawdzie w tym roku MSWiA przyznało mazowieckiej straży nowe etaty, ale tylko sześć otrzymała Warszawa - pisze dzisiejsze "Życie Warszawy". Zgodnie z normami unijnymi stołeczna formacja powinna dodatkowo zatrudnić co najmniej 600 ratowników. Ale gdybyśmy otrzymali choć 300 etatów, to już byśmy spokojniej spali - mówią strażacy. Teraz jest tak, że gdy dzieje się coś poważnego w jednej części miasta, mamy nadzieję, że nic nie stanie się w innej - mówią strażacy.