W historii teatru była to pierwsza charakteryzacja, która odbiła się tak szerokim echem w mediach. O niezwykłości tego wizerunku opowiedziała autorka tej metamorfozy, charakteryzatorka Renata Wróbel. - Ten wizerunek pojawił się w momencie, kiedy pani Danuta jest obecna w wielu filmach. Rozgłos wynika z faktu, że jest to coś tak bardzo innego od twarzy pani Stenki, do której byliśmy przyzwyczajeni - mówi Renata Wróbel. W licznych doniesieniach o metamorfozie aktorki pojawiło się stwierdzenia - Stenka dała się oszpecić. Jak zdradziła Renata Wróbel, proces ten był bardzo świadomy: - Pomysł charakteryzacji wyszedł od pani Danuty. Przygotowywałam ją do spektaklu "Fedra" i zaczęłyśmy rozmawiać o Maracie, nad którym trwały próby. Powiedziała mi jak sobie wyobraża tę postać. Przedtem na pewno rozmawiała z reżyserką, ale to Stenka przekazała mi swoje wyobrażenie tej postaci - wyjaśnia. Ale jedno ważne "ale": - Zdjęcia pani Stenki, które się ukazały, są efektem sesji zdjęciowej przed premierą. Tam używałam elementów, które nie są wykorzystywane w spektaklu. Na czole, policzkach, rękach widoczne są wklejki wykonane z plasteliny charakteryzatorskiej. Są to rzeczy bardzo efektowne, natomiast w ogóle nie sprawdziły się w tym przedstawieniu. Ważną rzeczą są oczy - opuszczona powieka i podpuchnięte oko, ale także wyciągnięta fałda nosowa-wargowa, starcza bródka, zwisające tzw. buldożki. To wszystko uzyskuje się pędzlem, farbką i szminką teatralną. Jest to rodzaj malarstwa - ocenia Renata Wróbel. Charakteryzacja pozwala czynić cuda, jak podkreśla Wróbel. Na fotelu siada aktor, a wstaje zupełnie inna postać. Czym jest charakteryzacja i gdzie należy doszukiwać się jej początków? - Początek charakteryzacji teatralnej, w ogóle początek charakteryzacji, istnieje tak długo jak żyje człowiek, jak istnieje teatr. To, co robiły ludy pierwotne - barwy wojenne, ukrywanie się w czasie polowania - to już jest charakteryzacja. Makijaż również jest formą charakteryzacji -codzienną, prywatną, cywilną charakteryzacją - opowiada. - Przed spektaklem, wszystko potrzebne do charakteryzacji jest poukładane na konsolach i następuje moment oczekiwania, kiedy aktorzy zaczną przychodzić. Jest to praca w której się poszukuje, próbuje. Mamy wyznaczony wizerunek finalny i do niego dążymy. Choć zdarzają się nie do końca udane charakteryzacje. Są dni, kiedy robię wszystko dokładnie tak samo, a twarz wydaje mi się płaska - wiem, że to nie jest to - opowiada charakteryzatorka. Zdarzają się charakteryzacje, które nie są bliskie ideału. Są sytuacje nieprzewidziane kiedy, jak opowiada, odpadnie przyklejony wąsik, czy ucho. Również podczas spektaklu "Marat/Sade" charakteryzatorka przeżywa chwilę grozy: - W spektaklu, Wiktoria Gorodeckaja nosi gigantyczną perukę, która z każdym ruchem głowy wiruje. Za każdym razem zatrzymuje się na włosach, przy każdym występie stoimy w kulisie i patrzymy czy ona nie spadnie - jest mały dreszczyk. Peruka dostarcza nam emocji - żartuje charakteryzatorka Teatru Narodowego. Nie ma tu miejsca na pomyłki, niedbałość, improwizację. Czy jednak są wyzwania gdzie wprawna ręka charakteryzatora jest bezradna? Jak się okazuje nie. Dowodem na to jest postać Lenina, jaką Jerzy Radziwiłowicz gra w sztuce "Miłość na Krymie". Rola ta wymagała od charakteryzatora całkowitej zmiany rysów twarzy aktora. - Kiedy usłyszeliśmy o tym, że pan Radziwiłowicz ma zagrać Lenina wydawało się to niewykonalne. A jednak: jest wykonalne i to najprostszymi technikami - szminka, pędzel, peruka, zarosty i ręka dobrego charakteryzatora Leszka Galiana. To było wyzwanie, które wymagało zmiany rysów twarzy pana Radziwiłowicza. Pan Radziwiłowicz jako Lenin - to było coś - zachwyca się Wróbel. Bywa tak, że w ciągu wielu lat pracy charakteryzatorka ciągle jest zaskoczona młodzieńczą radością z jaką aktorzy przyjmują nowe role. - Mówi się, że człowiek, który wybiera zawód aktora nie ma prawa się psychicznie zestarzeć. I coś w tym jest. Zdarza się, że aktorzy mają tak ogromną frajdę z tego co się zrobiło z ich twarzą, jaki dostali kostium, co wykonują. Zaskakuje mnie ta niesamowita radość. Bywa i tak, że aktorzy zasypiają na fotelu charakteryzatorki, co jak ona sama podkreśla uznaje się za wielkie zaufanie do niej: - Aktorzy popadają w głęboką drzemkę, w ten sposób koncentrują się przed spektaklem, zbierają siły przed występem - dodaje. A jaka jest różnica, miedzy pracą w teatrze, a na planie filmowym? - W teatrze pracuje się szybciej. Dla mnie najważniejsze jest kiedy po zakończonej pracy widzę uśmiech aktora, akceptację w jego oczach. Jednak, kiedy podczas prób generalnych siadam na widowni i dostrzegam, że pewne elementy nie sprawdzają się, szukam nowych środków, aby osiągnąć ten idealny wizerunek. To jest różnica między charakteryzacją teatralną a filmową - w teatrze charakteryzator pracuje na odległość - wyjaśnia Wróbel. Na tak spektakularne efekty jak Stenka jako Markiza, czy Radziwiłowicz jako Lenin, składa się nie tylko renoma aktora czy doświadczenie charakteryzatora, ale także wiedza z dziedzin anatomii twarzy, sztuki makijażu, a czasem nawet chemii i kosmetologii. - Charakteryzatorzy powinni mieć wiedzę na temat anatomii twarzy, tego jak pracują mięśnie na twarzy. Przy postarzaniu charakteryzator nie powinien się mijać z domniemanymi zmarszczkami jakie powstają. Wszystko musi być zgodne. Skład szminek, świadomość tego, co z czym łączyć, w jakich warunkach używać szminek wodnych, tłustych, dla jakiej cery - wymienia Renata Wróbel. Wiedza, doświadczenie i wielki sukces. Spektakl cieszy się ogromna popularnością i uznaniem w oczach krytyków. W całym sukcesie anonimowe pozostało nazwisko osoby, która dosłownie przyłożyła swoją rękę do wykreowania wizerunku Markiza de Sade. - Nie ukrywam, że kiedy zdjęcia pani Danuty Stenki pokazały się w portalach, gazetach, mimo, że nigdzie nie ukazało się moje nazwisko miałam ogromną frajdę - zapewnia Renta Wróbel.