- Pośpiech jest niezbędny - zaznacza starosta w rozmowie z dziennikarzem radia RMF FM. Przypomina też, że wszystkie służby powiatowe już w tym roku zostały dwukrotnie postawione w stan alarmu, gdy woda podtapiała nadwiślańskie miejscowości. Piotr Zgorzelski twierdzi, że rzeka w jego powiecie jest zbyt płytka, dlatego nawet niewielkie podniesienie jej poziomu grozi powodzią. Jak dodaje - prac pogłębieniowych nie było tam od 28 lat, teraz powiat sam sobie nie poradzi z tym przedsięwzięciem. Według specjalistów, z dna rzeki trzeba usunąć 5 milionów metrów sześciennych namułu na odcinku od Soczewki do Troszyna. Kolejne 10 milionów metrów sześciennych blokuje przepływ wody od Troszyna do Wyszogrodu. - Około 20 mln metrów sześciennych tego namułu, który zalega, powoduje to, że rzeka wylewa, bo nie ma zwyczajnie jak się w tym pomieścić - podkreśla Piotr Zgorzelski. Bez pogłębienia, problem mogłoby zlikwidować podniesienie wałów w powiecie o metr, to jednak - jaki szacują eksperci - będzie kosztować 400 milionów złotych.