Według policji, co najmniej kilkunastu protestujących zgłosiło się na pogotowie. Część ran to skutek rzuconej przez górników petardy, od której obrażenia odnieśli sami protestujący. Policja zatrzymała czterech demonstrantów za popełnienie przestępstwa. Inni zostaną zatrzymani po analizie materiałów nagranych podczas protestu. Według przewodniczącego "Solidarności" w Kompanii Węglowej Dominika Kolorza 17 związkowców zostało rannych podczas dzisiejszej demonstracji. Dodał, że dwie osoby są nadal hospitalizowane w warszawskich szpitalach. W ocenie wiceprzewodniczącego Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacława Czerkawskiego, nie wiadomo jeszcze, czy liczba rannych jest ostateczna. - Mówi się o 17 osobach, ale część została zabrana z demonstracji i wiarygodnych danych nie mogę teraz podać - powiedział. Demonstrację obsługiwało 1,2 tys. policjantów. - Uważaliśmy, że jeśli demonstracja będzie pokojowa - takie były ustalenia z organizatorami - będzie to wystarczająca liczba policjantów, by zabezpieczyć przejście protestujących - powiedział Siewierski. Dodał, że policjanci byli świadomi emocji panujących wśród związkowców. - Nie zakładaliśmy jednak, że demonstracja wymknie się spod kontroli organizatorów - dodał. Około 40 szyb wybito podczas górniczego protestu w gmachu Ministerstwa Gospodarki . Szacunkowy koszt wymiany szyb w jednym oknie to ok. 600-1200 zł - poinformowało biuro prasowe resortu. Zniszczone zostały także schody wejściowe, które wraz z chodnikiem i kostką brukową wymagają uzupełnienia. Przeszklone drzwi wejściowe i cały hol siedziby ministerstwa są całkowicie zdewastowane i wymagają wymiany. Zdemolowana została również budka wartownicza przy parkingu przed ministerstwem. Straty z tego powodu - według biura prasowego - będą duże, ale nie są jeszcze oszacowane. Kosztowne mogą okazać się również prace porządkowe i prace na wysokości, np. oczyszczanie z farby fasady budynku i pozostałych szyb. Zdewastowany jest również budynek SLD przy ul. Rozbrat. Wybito w nim 30 szyb, zniszczono drzwi wejściowe; budynek został też oblany niezidentyfikowanymi barwnymi cieczami. Dokładne straty nie zostały jeszcze oszacowane. Protestujący w Warszawie górnicy, którzy dotarli na parking przed Torwarem, wsiedli do autokarów i odjechali. Do ostatnich chwil kłócili się, czy nie wrócić do miasta i nie kontynuować protestu. Policja zabezpieczyła wyjazd autokarów. Wcześniej protestujący górnicy, którzy doszli na plac Trzech Krzyży, zaatakowali kamieniami i petardami budynek Ministerstwa Gospodarki. Przed siedzibą SLD na ul. Rozbrat policja użyła armatek wodnych. Grupa górników zaatakowała wóz z armatką. Policjanci starli się z demonstrantami. Na budynek ministerstwa oprócz kamieni poleciały zapalone koktajle Mołotowa, farba, płonące szmaty. W stronę budynku na Rozbrat poleciały styliska kilofów, czerwona farba. Według dziennikarzy, część agresywnie zachowujących się protestujących wydawała się być pod wpływem alkoholu. Policja użyła gazów łzawiących. Organizatorzy protestu utrzymują, że nie taki miał być jego przebieg. Przyjazd góników do stolicy Do stolicy dotarło prawie 100 autokarów z protestującymi. Kolumna górników wyruszyła spod Torwaru. W ocenie policji zebrało się tam ok. 7 tysięcy osób. Według organizatorów, było ich 10 tys. Oprócz górników z przeznaczonych do likwidacji kopalń przyjechały też delegacje z innych zakładów. Protestujący nieśli hasła: "Pojedziemy do Warszawy na Piechotę", "Gdy rząd Śląsk ignoruje, sam na siebie wyrok szykuje", "Klank (prezes Kompanii Węglowej - PAP) + Piechota = głupota", "Hausner za kraty, Miller w zaświaty", "Pracy, chleba". Rzucili kilka petard. Część górników przyjechała na protest bezpośrednio po zakończeniu zmiany, w roboczych ubraniach, kaskach. Związkowcy mieli ze sobą taczki, trumny, szubienice, petardy, syreny, gwizdki i maski przeciwpyłowe. Reakcje przechodniów Przyglądający się protestującym mieszkańcy stolicy mówili, że górnicy mają rację. "A co mają robić?", "Jakie mają wyjście, jak ludzie tracą pracę" - mówili przechodnie. "Dobrze, że protestują", "Nawet, jak ktoś w zęby dostanie, to co z tego" - dodawali inni. W proteście zorganizowanym przez sztab protestacyjno-strajkowy górniczych central związkowych uczestniczyli związkowcy z kilkunastu organizacji, m.in. "Solidarności", Kontry, Kadry, Sierpnia '80, Związku Zawodowego Górników w Polsce, Związku Zawodowego Przeróbka, Związku Zawodowego Ratowników Górniczych, Związku Zawodowego Jedności Górniczej, Związku Zawodowego Maszynistów Wyciągowych. Utrudnienia komunikacyjne W związku z protestami w Warszawie było sporo utrudnień komunikacyjnych. Górnicy apelowali do mieszkańców stolicy o zrozumienie i przepraszali za utrudnienia spowodowane ich przemarszem. "Drodzy mieszkańcy Warszawy, nie przybywamy tylko po to, by destabilizować Wasze codzienne życie. Nie chcemy być uciążliwi. Liczymy, że w przeciwieństwie do polityków, zrozumiecie istotę naszego protestu. Chodźcie z nami, dziś my, jutro wy" - napisali w specjalnej ulotce. Protest w obronie zamykanych zakładów zorganizowały też żony górników. Punktualnie w południe kobiety pikietowały budynek Kompanii Węglowej. Przypomnijmy, że od kilkunastu dni gmach okupują związkowcy. Od poniedziałku protest - podziemny i na dachu budynków zakładu - prowadzą też górnicy z kopalni "Centrum" w Bytomiu. Wczoraj przedstawiciele protestujących górników złożyli w Katowicach doniesienie do prokuratury na zarząd Kompanii Węglowej. Zdaniem górniczych liderów zarząd działał na szkodę Skarbu Państwa, podejmując decyzje o likwidacji czterech kopalń. Jak twierdzą związkowcy, dane, które zarząd przedstawił, a które mają być argumentem za likwidacją, są nierzetelne i fałszywe.