Policja podejrzewa, że złodzieje musieli wiedzieć wcześniej, że pracownicy kantoru będą wieźć pieniądze. Oficjalnie nikt nie podaje kwoty, ale nieoficjalnie mówi się, że złodzieje mogli ukraść nawet milion złotych. - Policjanci wciąż badają ślady i przeglądają monitoring. Będziemy typowali potencjalnych sprawców także wśród grup przestępczych - mówi Marcin Szyndler ze stołecznej policji. Do napadu doszło w piątek po godzinie 10 rano. Z informacji Komendy Stołecznej Policji wynika, że kierowca fiata zajechał drogę nissanowi. Doszło do kolizji. Do uszkodzonego auta podeszło trzech mężczyzn, którzy wybili szybę, zabrali plecak z pieniędzmi i uciekli. - Policjanci poszukują sprawców napadu. Na miejscu jest także pies tropiący z przewodnikiem - powiedziała Anna Kędzierzawska z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji. Jak dodała, informacja o napadzie została przesłana do wszystkich patroli policji w terenie. Na miejscu zdarzenia funkcjonariusze zabezpieczyli ślady. Analizowane są także nagrania z kamer monitoringu miejskiego. Poszkodowani mężczyźni - kierowca nissana i pasażer - zostali przesłuchani przez policję. Twierdzą oni - jak wynika z nieoficjalnych informacji PAP zbliżonych do sprawy - że w plecaku znajdowała się duża suma pieniędzy. Według nieoficjalnych informacji TVN Warszawa był to napad na konwój i jeden z konwojentów został odwieziony do szpitala po tym, gdy został oblany przez napastników żrącą substancją. Stołeczna policja nie potwierdza tych doniesień.